- floyd - popatrzyła na niego przerażona, pewnie ją zaciągnie do łazienki i pobije ;c -siadaj jak chcesz, jak ci życie mija - spojrzała na niego chwilowo po czym odwróciła wzrok, właściwie nie wiedziała jak w jego towarzystwie się zachowywać, co mówić, śmiać się czy płakać. to smutne, prawda.

- hm, cześć. jak mi mija? na kacu. jak zawsze - uśmiechnął się lekko znów i usiadł obok niej, a potem ogarnął jej wlosy za ucho i pocałował ją w ten policzek strasznie delikatnie. - dalej cię boli? wybaczysz mi, że cię uderzyłem? - zapytał, zrobił mega słodkie oczka i przygryzł dolną wargę, spoglądając na nią wyczekująco. wyglądał zupełnie niewinne przy tym.

nic innego jej nie pozostało jak... - tak wybaczam ci floydzie - uśmiechnęła się lekko i patrzyła przed siebie. gdyby była w yorku, wytrzaskała by kolesia po facjacie i wybiegła z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy z klubu, a tu proszę, addison się boi! - a gdzie reszta ludzi? w ogóle..- miała zapytać 'jak tam troy' ale ugryzła się w język.

miała szczęście.
- nie wiem - zmrużył delikatnie oczy. - ostatnio jacyś leniwi są i nie wychodzą z domów - roześmiał się, nawijając sobie kosmyk jej włosów na palec. - na pewno nie jesteś na mnie zła? wszystko w porządku. przyrzekam, że już nie podniosę na ciebie ręki, addison. spanikowałem - wyznał i tym razem musnął ustami płatek jej ucha.

popatrzyła na niego uśmiechając się, już kompletnie mu zaufała - nie floyd, rozumiem ciebie. ja w ogóle przepraszam za to, że tak zareagowałam wtedy, serio sorry - głupia idiotka, ale cóż, młode - głupie jak to moja mama mówi. dopiła drinka do końca i uznała, że wypiła by jeszcze, ale może lepiej się nie spić przy floydzie...

- nie, nie przepraszaj. nie masz za co. wyrwało ci się. pomyliłaś się. to ja się zachowałem jak iditoa - mówiąc to, chciał ją trochę rozmiękczyć. - hej, chce ci sie tutaj siedzieć, hm? - zapytał, mając nadzieję, że pozwoli mu się zabrać do swojego mieszkania. chciał ją wziać na kanapie i udowodnić jej, że nie był gejem!

- nie no w sumie mogę iść już stąd - stwierdziła bawiąc się słomką. popatrzyła na floyda z przyjemnym uśmiechem, może coś odwalą na mieście i addison popisze się kradzieżą samochodu xd zacznij :*

siedzial i pił. miał depresje, bo floyd sie do niego nie odzywal dzisiaj wcale, wiec czul sie jeszcze bardziej wykorzystany niz wczesniej i w ogole...

przylazl tutaj zeby sie zalkoholizowac troche bo dawno tego nie robil i w ogole. moze sie okazac ze znaja sie z troyem i troy moze mu sie zwierzyc skoro bohdan ma doswiadczenie w sprawach gejowska skoro jest bylym chlopakiem gordyego i sypnie trojowi rada czy cos. usiadl obok ale nie poznal go bo nie wiem czy chcesz ten scenariusz czy nie.

nie, chce inny. nie no, żart... sorry za marne żarty ale przez szkole czuje sie wyprana pod wzgledem zabawnosci;/ troy podrapal sie po nosie i żałował, że nie dosięgnie do podajnika ze słomkami, który stał w odleglosci około półtora metra od niego, ale bardzo nie chciało mu się wstawać. westchnął ciężko i nieszczęśliwie, a potem zauważył bohdana, z którym sie przywitał jakos bardzo SPOKO i męsko. mniej więcej jak majkel sie wital z rajanem w ofisie. albo jak się żegnał. na jedno wychodzi. - zmieniles fryzure - zauwazyl. ostatnio jak go widzial bohdan mial dlugie loki. ale to bylo w jego snie wiec moze sie nie liczylo. uznal, że to strasznie gejowska uwaga, wiec zaraz sie poprawil. - wygladasz do dupy..

ja czuje sie zajebiscie bo iman ciagle mi mowi ze jestem hilarious lol. chociaz nie jestem ale ja smieszy takie cos jak np pyta mariany czy ma chlopaka, ona mowi ze nie, to czy w ogole miala i ona mowi ze tak, blablabla a potem mnie a ja mowie ze usually five at the same time i ona juz sie tak smieje jak nie wiem. xd lowe iman. dobra koniec owdopu. - dzieki - powiedzial bo uznal ze to byl komplement. nie silil sie na meskosc bo i tak byl niemeski zazwyczaj bo moje postaci sa albo super meskie albo super gejowe i nigdy pomiedzy i bohdanowi trafila sie opcja numer dwa. - co ci? - zapytal unoszac brwi bo wczoraj snil mu sie pozar troya co znaczylo ze troy ma klopoty w zyciu.

hahah spoko xd pożar troja lowe. przygladał się chwile bohdanowi, zeby upewnic sie, czy wyglada na godnego zaufania, ale po kilku drinach (pewnie pil jakies pedalskie cosmo czy cos zeby wczuc sie w swoją sytuację) każdy wydawał się godny zaufania. zwłaszcza troyowi, który był dosyc naiwny i nie myślał zbyt dużo. - ummmm - westchnał, mrużąc oczy, w zasadzie czul sie caly beznadziejnie i fizycznie, i psychicznie, i nie wiem jak jeszcze. - nie wiem. problemy sercowe - powiedzial i uznal, ze brzmi jak jakas małolata.

- wow brzmisz jak trzynastka -zasmial sie z niego bo brzmial jak trzynastolatka. proste logiczne! dopil swojego łyskacza bo chcial byc jak rowerto - chcesz sie zwierzyc? -uniosl brwi i zamachal do troya. - moze lepiej usiadzmy gdzies tam - powiedzial bez zboczonych celow bo na codzien wolal kobiety i w ogole.

teraz troy pil pewnie absynt, chociaz nie wiem czy on legalny w szkocji, a nawet jesli nie to troy go pil... bo krecil go kolor zielony. wstal z barowego stolka i sie nawet nie zataczal, a potem usiedli pewnie gdzies tam gdzie mieli usiasc. - wiec - zaczal, rozgladajac sie, czy nie jest w ukrytej kamerze i czy nikt nie podsluchuje. - czuje sie wykorzystany. przez takiego jednego chlopaka. on jest strasznie nieczuly i w ogole - poskarzyl sie sciszonym glosem. pewnie sie w ogole wyciszyl i mowil to tylko w swojej glowie, ruszajac ustami, wiec bohdan nie slyszal. albo jednak mowil naprawde.

- hmm? - uniosl brwi bo nie przyszlo mu do glowy ze troy mowi o tym pod wzgledem milosnym czy cos tylko myslal ze mu sie cos pomylilo w zwiazku z tym oparl sie lokciami o stolik i nachylil zeby lepiej slyszec. - ze co? nie rozumiem - powiedzial krecac glowa. dopil swoje whisky ale nie szedl po kolejne bo na razie i tak juz wypil wiecej niz planowal. troy byl meska osoba xd wiec nie podejrzewalby go to.

- ty nic nie rozumiesz! - oburzyl sie i przewrocil stolik. albo nie, bo nie chcial wyjsc na agresywnego, przeklął pod nosem i walnął ręką w stol, ze szklanki sie zatrzęsły aż i prawie spadł na nich żyrandol,ale cale szczescie udalo sie tego uniknac. westchnal ciezko i pokrecil glowa, pociagajac nosem. naprawde bylo mu smutno i najwidoczniej nawet bohdan go nie rozumial.

-a co mam rozumiec skoro nie znam szczegolow? - przewrocil oczami. - dwa slowa nic nie mowia... yyy wszystko okej? - zmartwil sie. poklepal go po ramieniu. i plecach.