Koedukacyjna. Jedna z niewielu, w którym można znaleźć mydło.

rozwiązywał krzyżówki, żeby nie było, że nim nie gram itp. żył i miał się dobrze.

stal i myl zeby, przy okazji obserwujac przechodzace pol nagie dziewki ;d

lotta wprawdzie nie mieszkała w akademiku, a z bratem, ale dzisiaj była na noc u jakiejś koleżanki, bo uczyły się do czegoś tam. zajęło im to kilka godzin, więc lotta miała wrażenie, że jej mózg kompletnie wyparował. przyszła więc do łazienki, z zamiarem jak najszybszego ogarnięcia się i pójścia spać. stanęła gdzieś obok jamiego, pewnie przy drugiej umywalce i zaczęła szukać w kosmetyczce płatków i mleczka do demakijażu xd

wyplul piane z buzi i usmiechnal sie w lusterku jakby do lotty. bo moze mieli takie wielkie lusterko na cala sciane. - moge ci pozyczyc mojej szczoteczki. - powiedzial do niej bo myslal ze szuka w kosmetyczce wlasnie szczoteczki.

lotta oglądała ostatnio odcinek doktora house, albo scrubs, o bakteriach przenoszonych właśnie taką drogą, więc skrzywiła się lekko. zaraz jednak nadrobiła uśmiechem, bo nie chciała wyjść na drętwą, choć jednak taka właśnie nieco była. - nie, dzięki - mruknęła, odgarniając kosmyk włosów za ucho i wygrzebała to, czego szukała, po czym zaczęła zmywać makijaż, bez którego też wyglądała ładnie, bo kocham imogen.

-oo, szkoda....-powiedzial udajac zalamanego, bo tak naprawde wiedzial ze nie wezmie jego szczoteczki zreszta i tak by jej nie dal. mial ja od dziecinstwa i wiazalo sie z nia wiele zabawnych histori.....-chodzisz tutaj do szkoly ? - zapytal, bo pewnie widzial juz wszystkie dziewczyny i zrobil im zdjecia jak w amerikan paj robil stifler.

- tak - pokiwała głową, kiedy skończyła zmywać makijaż. - ale nie mieszkam w akademiku - dodała zaraz, jako wyjaśnienie, czemu jej nie kojarzy. zaczęła myć zęby, pewnie miała różową, grającą szczoteczkę z hannah montaną... okej, może jednak nie. kiedy już skończyła, zapakowała swoje manatki do kosmetyczki i zerknęła kątem oka na jamiego. - hm... też się tu uczysz? - zapytała, widocznie chcąc podtrzymać trochę rozmowę, a nie uciekać, jak sierotka.
zw

zapewne patrzyl by z zazdroscia na szczoteczke z hana montana....-ja tu tylko mieszkam i czasem przychodzę na lekcje...-rzucil luzacko usmiechajac sie ladnie jakos. wyciagnal metalowe pudelko ktorego nazwy nie pamietam i wyciagnal w jej strone, trzymal tam skrety. - chcesz ? - byl hardkorem i wogole palil trawe w szkole......pewnie mial jakies uklady ze sprzataczkami ktore ich podgladaly, jak moje kolezanki z klasy, nie pozwalaly im zamknac drzwi do lazienki bo chcialy popatrzec -.-' w sensie sprzataczki nie pozwalaly, nie kolezanki.

sorry, że tak długo...
spojrzała podejrzliwie na skręty. jarała raz w życiu i potwornie źle się po tym czuła. rozejrzała się na opustoszały korytarz. - nie. nie, dzięki - powiedziała, lekko speszona, bo wiedziała, że teraz pomyśli, że jest głupia i nudna, no cóż. - właściwie... właściwie to, emm, powinnam już chyba iść - dodała niepewnie.

-czego sie boisz ? - zapytal unoszac brew, nie przyzwyczail sie do bycia z kims kto nie chce z nim zajarac. usmiechnal sie do niej i odpalil skreta. wogole kolo 23 musze spadac.... ;/

- nie boję się - żachnęła się lekko, bo nie lubiła okazywać strachu. wtedy najczęściej obracało się to przeciwko niej. - po prostu nie chcę - dodała, wzruszając chudymi ramionkami. oparła się tyłkiem o umywalkę. możliwe, że chciała wracać do pokoju koleżanki, która zaczęła już pisać jej smsy, ale trochę się bała reakcji jamiego, bo wydawał jej się może lekko nieobliczalny ;o

-wiec boisz sie. - zasmial sie cicho, ale nie wysmiewal sie z niej ani nic...-zawsze jest jakis powod. - dodal pewnie mowiac o czyms zupelnie innym, zaciagnal sie skretem. - jamie - przedstawil sie i nawet podal jej reke pewnie chcial ja podotykac albo cos takiego...

- lotta - uścisnęła grzecznie jego dłoń. - mówiłam już, że się nie boję. nie chcę - powtórzyła cierpliwie, dzierżąc w dłoniach swoją kosmetyczkę i ignorując wibrowanie telefonu w lewej kieszeni jeansów. - hm, więc... nie boisz się, że ktoś cię tu złapie? - zapytała. uważała, że jaranie skrętów w szkolnych toaletach jest naprawdę hardkorowe.

usmiechnal sie bo wogole byl z niego wesoly chlopak...czy cos...- trzeba czasem cos zaryzykowac. - powiedzial, pewnie usyszal to w jakims filmie i chcial zablysnac wiedza. - nie wygladasz na niegrzeczna dziewczynkę, więc co ty tutaj robisz ? - zapytal i pewnie go to nawet ciekawilo, bo w koncu to liceum dla zbuntowanej mlodziezy....

- sama nie wiem - przyznała. prawda była taka, że rodzice chcieli się jej pozbyć i wysłali ją tu z bratem, ale nie lubiła o tym mówić. i uciekła, bo mnie kaszel męczy -.- :*

poszedl do swojego pokoju. sija <3