billy jak ten regał z ikei..

udało się im dotrzeć do jej mieszkania. jej i ciotki w sensie ale ciocia była na jakiejś imprezie z nocowaniem u jednej ze swoich wielu koleżanek. billy czasami rozpaczała przez to, że jej ciocia imprezuje więcej od niej samej... - więc jak.. napijesz się herbaty? albo czegoś mocniejszego? powinnam mieć jakąś orzechówkę - powiedziała, kręcąc kluczykiem w zamku, az w końcu otworzyla drzwi, weszla i jego też do środka wpuściła. i kazała mu ściągnąć buty. - wczoraj pastowałam podłogę - wyjaśniła. na skarpetkach fajnie się ślizgało po korytarzu.

Trochę było mu przykro, bo nie miał skarpetek i nie mył nóg od trzech tygodni. Ale zdjął buty. Nie marudził. -W sumie obojetnie. Może byc coś mocniejszego. -Miał nadzieję, że nie zaproponuje mocno zgazowanej pepsi czy czegoś takiego. Było mu też głupio pic po mszy i spowiedzi, ale szybko o tym zapomniał. -Fajna chata. -powiedział, bo uznał, że tak wypada. Taki standard jak wchodzisz komuś na chatę. Podążył za nią, bo bał się zostac z tyłu, nie chciał się zgubic. -Mieszkasz sama czy z rodzicami? -zapytał. Teraz już nie było chyba siarą mieszkac z rodzicami więc się nie śmiał czy coś.

- z ciotką. moi rodzice mieszkają w stanach - pochwaliła się. albo to nie było żadne chwalenie się, bo powiedziała to raczej obojętnie, grzebiąc w barku w poszukiwaniu jakiegoś alkoholu. znalazła coś tam coś tam i dwa kieliszki, do ktorych rozlala alkohol i zaprosiła heatha do usiąścia na kanapie. mmiała pewnie kanapy z ikei, bo powiedziała im, ze ich pozwie (ikeę w sensie) za to że regał nazywa się tak jak ona i dostawała wszystko za darmo. - chodzisz tu do szkoły? pracujesz? czy tak po prostu tu mieszkasz? a moze wcale tu nie mieszkasz..?

-Ah. Rozumiem. -ucieszył się, że jej rodzice mieszkają w Ameryce, bo bał się trochę odpowiedzi "MOI RODZICE NIE ŻYJĄ TĘPAKU" ;/ -Więc jesteś ze stanów? -zapytał i przyjął zaproszenie i usiadł sobie obok niej i nawet napił się alkoholu. Cokolwiek mu było to posmakowało, bo smakowało jak wino mszalne. -Twoja ciocia jest taką super ciocią czy bardziej fanką kotów? -zapytał z uśmieszkiem i znowu się napił. -Mieszkam tutaj. Całe życie. Chodzę do szkoły. Można nawet powiedziec, że jestem podwójnym seniorem. -Miał nadzieje, że zrozumie aluzję, że nie zdał czy coś. -Jaka jest twoja historia, hm? -spoglądnął na nią ciekaw świata.

zastanawiała się chwilę, czy nie ściemnić, że jest ze stanów i tak naprawdę nazywa się na przykład joanna krupa, ale uznała, że to nie doda jej atrakcyjności. - nie jestem ze stanów.. i moja ciocia jest całkiem w porządku. ma cukiernię w mieście, w której zreszta trochę pracuję - trochę to za malo powiedziane, bo pewnie siedziala tam dzień i noc, zawsze wtedy, kiedy nie była w kościele i się nie modliła. i kiedy nie spała. - podwójny senior..- napisałam sernik-.- - to brzmi tak, jakbyś był na emeryturze albo coś! moja historia? nie wiem, nie mam żadnej... skończyłam już w każdym razie szkolę. ale nie mam jeszcze trzydziestu lat - miała nadzieję, że heath nie uzna jej za staruchę.

pomyślał, że jest stara i musi isc do domu. -więc skąd jesteś i czemu nie mieszkasz w stanach z rodzicami? -miał nadzieje, że to nie zabrzmiało jakby ją stąd wyganiał czy coś. bo nie wyganiał chyba. Westchnął sobie cicho i napił się alkoholu, a właściwie to wypił go do końca. -Serio? W jakiej cukierni? Uwielbiam cukiernie. -Rozweselił się, bo jego marzeniem zawsze było aby dostac złoty bilet do fabryki czekolady od Johnny'ego Deppa. Nigdy jednak takiego nie znalazł;/ -Kiedy skończyłaś szkołę? -zaciekawił się. -Jestem podwójnym seniorem, bo powtarzam ostatnia klasę. -Wyszczerzył się i ułatwił jej sprawę tłumacząc się. Biedak;/

- nie wiem, nie lubię ameryki, tam wszyscy są tacy jacyś grubi... - bo ona byla chuda;/ podrapala się po kolanie bo chyba komar ją ugryzł. drapała przez pięć minut az dodrapała się do kości. albo zostawiła w spokoju swoją noge. - w cukierni fmkmvkf - powiedziała. muszę znaleźć jakąś cukiernie.. - możesz wpaść kiedyś, to dostaniesz ode mnie jakies ciastko gratis albo na co tam będziesz miał ochotę - obiecała mu. potem zmarszczyła czoło, próbując sobie przypomnieć, kiedy skończyła szkołę. - dwa lata temu skończyłam szkołę. więc nie jestem jeszcze taka stara, biorąc pod uwagę to, że ani razu nie kiblowałam - uśmiechnęla się. ale wcale nie z wyższościa.

Rozśmieszył go żart o amerykanach. Uznał, że jest to żart amerykański. Pokręcił głową i odstawił kieliszek czy co tam. -To nie jest w sumie powód, żeby nie lubic Ameryki. -uśmiechnął się. -Jasne wpadnę. -zapewnił. Zachęciła go do tego wdzięczna i łatwa do zapamiętania nazwa. fmkmvkf chwyciło go za serce. -Może nawet jutro jeśli tylko pracujesz. -zaproponował skoro już stali w takim temacie. albo siedzieli. -Dobrze dla ciebie. Nie ma nic przyjemnego w kiblowaniu. oprócz tego, że wszyscy się mnie boją i mają mnie za zwyrodnialca czy coś. -Westchnął i wzruszył ramionami i potem dał jej swój numer i poszedł, bo ja ide w kime;/

to dobrze że idziesz bo ja tez własnie sie zbieralam.... billy poszla spać albo cos!