- przeciez slyszalem - pokrecil oczami, bo przeciez slyszal. oparl dlonie o biodra oczekujac wyjasnien. - czekam na wyjasnienia. myslalas ze nie uslysze, co? - byl z siebie dumny, ze mial nowe uszy. zart roku.

westchnela ciezko! wolalaby, gdyby bohdan był stary i brzydki, bo wtedy mogłaby przed nim uciec. jakby jeszcze na dodatek był kulawy na przykład. - tak. miałam taka nadzieję. ale nie wiem, jak mozna isc tak wolno na pasach. - przewrocila oczyma i pokrecila glowa z dezaprobatą, zerkajac w strone domu towarowego. martwila sie, że już wykupili jej całe żarcie.

no a jak jest mlody i piekny to jeszcze sie przez przypadek zakocha. biedna. - dlaczego mam sie spieszyc? mam cale zycie przed soba - podkreslil kwestie swojej mlodosci. ktos na nich zatrabil bo bylo juz czerwone wiec wzial billy za lokiec i sprowadzil na chodnik. aj ken bi jor hiroł bejbi

wolałaby, gdyby tego nie zrobił, bo teraz będzie miała u niego jakis dług wdzięczności czy coś w ten deseń i jak on będzie potrzebował nowej wątroby albo czegoś, to ona nie będzie miała wyboru i będzie musiała mu oddac swoją. - dzięki - powiedziała i aż się zasapała, bo prowadzil ją za szybko jak na jej krótkie nóżki. - skąd wiesz,że masz cale życie przed sobą? moze na ciebie spaść fortepian albo moze cię rozjechac pociąg.. nigdy nie wiadomo!

- po co mam byc pesymista - pokrecil glowa bo wydawalo mu sie bez sensu miec taka filozofie ze jutro umre czy cos tam. oparl sie o murek i przypalil sobie papierosa wygladajac przy tym bardzo seksi. poczestowal ja. - jestem bohdan.

poczęstowała się papierosem, chociaż chciała rzucić palenie. stwierdziła, że bohdan to śmieszne imię, ale potem sobie przypomniala, że sama nazywała się wilhelmina, wiec nie powinna się smiac z innych ludzich o nietypowych imionach.. czy cos. - billy - przedstawiła się i stanęła obok murka. miała wstręt do murków, bo kiedys nawłaziło jej mrówek do majtek jak byla mala i jak siedziala na murku. - ładne imię.. i chyba masz racje. lepiej byc optymista - powiedziala. ale bez przekonania...

to pewnie wilhelmina ktora zalozyla agencje wilhelmina przyznaj sie. i obejrzyj gie. - jestes transwestyta? - zapytal bo wychowano go w przekonaniu ze to meskie imie. usmiechnal sie jednak zeby nie bylo ze pytal na powaznie. - dziekuje.

TAK TO ONA. ale tez myslalam o tej agencji, jak znalazlam to imie w mojej ksiazce z imionami.. obejrze. roześmiała się, przy czym zakrztusiła się dymem, bo nie paliła juz tydzień i zapomniała jak to się robiła. ale sie nie udusiła! - tak, rozszyfrowałeś mnie, jestem transwestyta - powiedziała całkiem poważnie, a potem wsuneła dłoń do kieszeni swojej kurteczki, zeby ją ogrzac. - to skrot od wilhelmina. ale za wszelka cene staram się nie używać pełnego imienia.

- nie wiedzialem ze wilhelmina tak sie odmienia - spojrzal na nia pdoejrzewajac ze robi go w konia i jednak jest transwestyta. ok nie wygladala na transwestyte. wydmuchal dym majac nadzieje ze ladnie wyglada przy tym bo wyglad byl dla niego wazny niestety.. - widzisz, dobry poczatek znajomosci, od razu szczerosc. dokad idziesz?

- szczerze mówiąc to nie wiem, czy to poprawna odmiana, ale juz się przyzwyczailam do 'billy'. szłam na zakupy - powiedziała, kiwajac glowa na sklep. - a ty? pewnie nigdzie, skoro tak się nie spieszyłeś.. -przechyliła głowę na bok jak sówka i przyglądała sie mu uważnie, bo wyglądał ładnie!

- tez nigdzie, ale w zasadzie chyba tez pojde do zakupy. to znaczy jezeli nie zadajesz sie z obcymi ludzmi i nie chcesz zebym za toba szedl to mozesz przyznac - powiedzial, kiwajac glowa, nie obrazilby sie, zrozumialby i w ogole. usmiechnal sie nawet do niej bo byl mily. . .

- nie będę miała nic przeciwko temu, zebyś szedł za mną, albo obok mnie, tylko proszę, nie idź przede mną, bo byłabym zmuszona zadźgać cię wykałaczką za twój nieuleczalny optymizm i brak pospiechu - powiedziała i usmiechnęła się, bo zazwyczaj tez była całkiem miła.

-ok. -zacznij bo ja czytam o somalii xd

dobra mysle, ze nie ma co zaczynac, bo to jest ten dom towarowy.... w kazdym razie weszli do srodka i wzieli koszyki albo wózki, nie wiem jak duże zakupy planowal bohdan... w każdym razie billy zastanawiała się, czy wypada zaciągnąc go do sekcji z bielizną, by pomogl jej wybrac nowy stanik, ale uznala, że lepiej poszuka dobreg sera. bo to pewnie byl wypasiony dom towarowy jak lafajet albo jakis harrods.