aj no nie wiem, przyszli tutaj. w zasadzie nie stawiał troyowi piwa, bo go lubił, tylko po prostu uznal za słuszne jego propozycję, bo przecież rozlał mu piwo. piwo to cenny napój. ale i tak jeszcze by wrąbał troyowi, straszna z niego wbyła ciota. zastanawiał się, czy może zamówić mu piwo z sokiem, hihi. w każdym razie zamówił dwa duże jasne piwa i gapił sie na nos troya w milczeniu. podziwiał swoje dzieło.

juz szybciej odpisuje, sorki! - podnieca cię oglądanie rozwalonych twarzy? nie patrz się tak na mnie, bo nie będę wiedział, kiedy powinienem zrobić unik - poprosił go, upijajc trochę piwa, dzięki któremu od razu poczuł się lepiej i wszystko przestalo go bolec. zastanawiał się, czemu nie sprzedawali piwa w postaci tabletek, bo dzialalo ono lepiej niż kazdy ibuprom czy apap, przynajmniej dla niego.

nie odwrócil wzroku od razu, bo wtedy wyszłoby na to, że go podniecało gapienie sie na troya.
- whatever - zagrzmiał i wzruszył ramionami, po czym przeniósł wzrok na ładniusią barmankę, która rzucała okiem na troya, przez co floyd pomyślal, że za bardzo troya ubabrał we krwi, teraz odwracał uwagę od floyda i w ogole. - jak dla mnie możesz robić uniki cały czas, a i tak by ci nie wyszło - stwierdził i wypił jedna czwartą piwka.

- jasne. przeciez jestes swiatowej klasy bokserem i nigdy nie pudłujesz - parsknął, ale udalo mu sie floyda piwem nie opluć. - to nie tak, że nie potrafię się bić - dodał, żeby floyd sobie nie myślał. - wziąłeś mnie z zaskoczenia. i w ogóle. zazwyczaj nie spotykam w klubach facetów, którzy plują sie o byle co - powiedział i zastanawiał się, czy uda mu się naciągnąć floyda na drugie piwo, ale uznał, że lepiej nie próbować.

- nie pluję się o byle co. wkurwiłeś mnie, dużo nie trzeba - rozłożył ręce w geście "nic nie mogę na to poradzić" i uśmiechnął się, nieznacznie unosząc oba kąciki ust do góry. - skoro jesteś taki dobry, urządzimy sobie rundkę i zobaczymy, czy nie jesteś taką ciotą jak wyglądasz - klepnął go w ramię z całej pety bardzo entuzjastycznie, bo już się napalił na swój pomysł. jemu też skończyło się piwo, al enie miał ochoty na więcej.

troy zamowil sobie nastepne, by sie bardziej znieczulić. - okej. ale nie teraz, bo muszę się trochę ogarnąć - powiedzial. mial nadzieje, że jego nos sie samoczynnie naprawi. - wow. musisz być naprawdę nerwowy - stwierdził i nie wiedział, czy powinien się w takim razie się trzymac od niego z daleka, czy może lazic za nim w kółko, by ten nauczyl go nerwowości. uznal, że żadna opcja nie jest wystarczająco kusząca. - ty tez wyglądasz jak ciota - dodał po chwili namyslu i sie do niego wyszczerzyl.

popatrzył się na troya jak na durnia. wcale nie wyglądał jak ciota. czuł się wyjątkowo męski, potrafił się bić i miał duże jaja, przy czym nie dawał dziewczętom za blisko sie do siebie zbliżać, uprawiał z nimi zazwyczaj dziki seks i kochał swoją mamusię ;c. był męskim samcem. nikt nie mógł mu tego zarzucić, że nie jest, hello. kitty xd.
- wcale nie jestem nerwowy - nie, wcale, floyd.

ŻE NIE JEST HELLO KITTY!!!!!!! jezu najpierw tak przeczytalam... - nie, nie jestes nerwowy. przez przypadek mnie sponiewierałeś, nie? - uśmiechnął sie jednokącikowo. całe szczęście troy byl w dobrym nastroju i w ogole, więc się nie obrażał i tak dalej. chociaz moze floyd by sie go chetnie pozbyl i troy go meczyl, kto go tam wie.. - powinienes sobie sprawic jakies valium czy cos.

- jeśli to twoim zdaniem było przez przypadek... - pokręcił głową, troy strasznie go śmieszył, naprawdę, ale dobrze się z nim gadało, wiec jakoś tak wyszło, że siedział na tym stołku barowym, myślac nad tym, że jeśli troy nie bije się aż tak źle, to mógłby zostać wciągnięty do pacxzki jego ziomali... chociaż w sumie sam nie wiedział, czy mógłby mu ufać. wszyscy byli jego wrogami przecież! ludzie to świnie. w takim przekoanniu żył floyd. - poważnie? możesz mi skombinować valium?

- mam całą masę takich leków w walizce - wzruszył ramionami. był na wakacjach w egipcie i potem sprzedawał za dwa razy tyle, za ile kupil, albo i drożej. bo wiadomo, wszyscy chcieli miec valium bez recepty. chociaz moja mama jak sobie kupila w egipcie valium to bylo jakies mega drogie. - i jezu, żaden normalny człowiek by się przeciez nie wkurzyl o takie byle co, jak ty sie wkurzyles - zauważył. stwierdzil, ze floyd sie naoglądał seriali o siłaczach i teraz chciał być jednym z nich.

- normalni ludzie są nudni. ty nie jesteś normalny. nie umiesz sie bić, haha - przewrócił oczami i to haha to nie takie, że się smiał, tylko powiedział takie sarkastyczne haha i na moment utkwił wzrok w kolanie troya, zdawało mu się, że miał strasznie kościste kolana i caly był jakiś... chudy. nie to, zeby sam floyd nie był, prawda. - o, to super. sprzedajesz, tak?

wcale nie był kościsty:c

nie chce mi sie szukac kolan xd
- daj spokój z tym głupim gadaniem. chciałem ci dać jakąś zniżke na tabletki, ale teraz mozesz nie liczyc nawet na żadne gratisy.. - powiedział i oparł się łokciami o bar, żeby wbic wzrok w tylek wycierającej szklanki barmanki. - w kazdym razie tak, sprzedaję. troszkę. - pokiwał głową. dzieki takiemu interesowi mogl sobie kupowac dzinsy u armaniego i w ogole. dobry lans.

patrz jak sie dobrze bije!!!!!

- fajnie. fajna z niej dupa - powiedział, bo zauważył, że obserwował barmankę. miała na imię diane. kiedyś floyd przyszedł na zamknięcie lokalu i kiedy już zamknęli. kochali się na stole od billarda, jednakże nie chciał sie aż za bardzo chwalić, bo taki nie był. ogólnie był zamknięty w sobie i nawet o seksie dużo nie mówił do innych samcow.

- mhmmm. znasz ją? - spytał. mial cichą nadzieję, bardzo cichą, że floyd chcialby go z nią zapoznac, ale szczerze w to wątpił, bo floyd juz postawil mu piwo i wydawalo mu sie, ze porcja dobrych uczynkow z jego strony sie skonczyla. na nastepny miesiac co najmniej. podrapał się po nosie, przy czym sie skrzywil, bo go ten nos bolał.

- obawiam się, że to dla ciebie nie najlepszy czas na podryw. spuchłeś. sorry - wcale nie przepraszał, tylko tak wzruszył ramionkami, że no wiesz, sorki, nic na to nie poradzę, stary i tego typu gesty. - ale możesz ją poprosić o okład z lodu na twój nos. może się tobą zajmie. uzna cię za uroczego ciotę - pokiwał głową i zamówił sobie jeszcze piwko jakieś dobre, pewnie mielu tutaj beczkowane.

mielu mielu! - spierdalaj, nie jestem żadną ciotą - mruknął. - nie będę nikogo prosił o okłady. - w domu mial pewnie jakies steki, a jak z bajek i filmow (harry potter) wiemy, miecho dziala najlepiej na rany. - mam nadzieję, że nie będę miesiąc chodzil caly opuchnięty - powiedzial po chwili namyslu. nie przezylby jakby musial sie tyle czasu sam zaspokajac, a wzial sobie jego slowa do siebie i uznal, ze faktycznie marny bylby podryw z taka twarza.

no i poszedl

tez poszedl

o kurna ale tu rozowo, ale ladnie wygladal w rozowym swietle wiec moglo byc ... ale dobra na razie jeszcze szli bo glupio tak od razu sie telepatowac. - dawno nie bylem w zadnym klubie - rzekl, skoro to jego tekst dnia.

no to szła dzielnie dotrzymując mu kroku. na szczęście nie miała żadnych szpil czy coś. -szczerze mówiąc to ja też. -pewnie była wczoraj, ale upiła się tak bardzo, że nawet nie pamiętała, że gdzieś wyszła. Nawet nie wiedziała jak trafiła do domu itp;/ fu;/ -fajnie jakby to był klub dla gejów. -powiedziała, bo różem już biło z daleka. -gejowskie kluby mają najlepszą muzykę.

-prawde mowiac ingdy nie bylem w gejowskim klubie.- powiedzial w przypadku gdyby jeszcze nie udowodnil jej wystarczajaco ze jest hetero. przeskoczyl jakas kaluze zeby rowniez udowodnic jej ze jest wysportowany (pewnie skoczyl na tyczce przez te kaluze). staneli pewnie w kolejce bo niestety emru byl szarym czlowiekiem ;/ - ty rozumiem chodzisz czesto?

-to raczej dobrze dla ciebie. miałbyś spory tłumek adoratorów. -usmiechnela sie do niego i grzecznie ustawila sie w kolejce nie robiac zadnych awantur. jak byla mlodza i chciala wejsc z kolezankami do klubu to pokazywaly pewnie cycki bramkarzowi. trudno. nie pochwali sie tym przed emru bo jeszcze ja zmusi do pokazania cyckow calej kolejce. -kiedys chodzilam. teraz kluby gejowskie sa dla mnie rzadkoscia. -wzruszyla ramionami.

- mozesz mnie kiedys do jakiegos zabrac jezeli bedziesz sie nudzila. o ile tu jakies sa. i o ile to nie jest klub dla gejow bo moze akurat - nigdy nic nie wiadomo, a ten roz byl calkiem wymowny. wygrzebal kolejnego papierosa bo byl prawie jak zak czy jak sie nazywala ta moja postac ;/ poczestowal ja znowu bo tak ;/