aaron siedział po turecku na trawniku i skręcał blanta, nucąc pod nosem jakąś gejowską piosenkę, która bynajmniej nie umniejszała jego męskości, która pewnie rwała się na światło dzienne, obleśny żart mode on.

pewnie spiewal kalifornia gerls... to byla ulubiona piosenka kendi, wiec kiedy uslyszala ja z daleka postanowila przyjsc za dzwiekiem piosenki. tak oto trafila w okolice 'dookola szkoly' oraz okolice aarona. - czesc. ladnie spiewasz - zauwazala przysiadajac sie do niego. rozlozyla wokol siebie stokrotki ktore zerwala po drodze i plotla wianek bo byla hipiska...

-cześć, dzięki. jeśli umiesz grać na trójkącie, możemy założyć zespół - odpowiedział, podnosząc głowę znad swojej zuchwałej robótki ręcznej, nie mysl sobie, że walił tam konia, dlaczego nie umiem pisać poważnych postów jak z tobą gram.. w każdym razie uśmiechnął się do kendi, wyciągając do niej rękę. nie, nie malował paznokci, kwestię manicure z awatara się pominie - aaron. a ty..? - zmarszczył brwi, bo jej nie kojarzył. może dopiero co się tu pojawiła, albo był ignorantem, tak jak o nim mówiono. *plota*

- na trojkacie niestety nie umiem, ale jestem calkiem dobra w graniu na grzebieniu - sklamala wyjatkowo chamsko, bo nie umiala grac kompletnie na niczym, ale nie chciala wypasc na luzera przed takim przystojniakiem jak aaron. usmiechnela sie do niego i rowniez uniosla brwi bo chciala zobaczyc, czy aaron pomysli, ze jest jego odbiciem lustrzanym. niestety nikt nigdy tak nie myslal i zazwyczaj byla zawiedziona, ale to nic - kendall. robie ci wianek - poinformowala go- moglabym pomierzyc twoja glowe? - napisalam 'twoja glowa' i mnie to megasmieszy ...

-jasne, czemu nie. będzie legendarnie - mruknął chętny na jakikolwiek odłam macania w plenerze, także pochylił nawet głowę w jej stronę, zerkając z zainteresowaniem w dekolt kendall, który był teraz lepiej widoczny, spryciarz - zajmujesz się tym profesjonalnie? to znaczy robieniem wianków? - zagadnął, dokańczając skręcanie blanta, którego w końcu wsunął do ust i zapalił, nie robiąc pożaru w cyckach kendi.

ucieszylo by ja to bardzo gdyby wiedziala ze wlasnie uniknela tak smutnego przeznaczenia. - nie wiem. kiedy zrobie twoj wianek bedziesz mogl go ocenic, wtedy moze zadecyduje czy nadaje sie do tej pracy czy nie, ok? - zapytala usmiechajac sie do niego bo miala nowe zeby. zart roku. ale skoro juz mowie o zebach to miala ladne bo myla trzy razy dziennie pasta sensodyne i wpierdala tabletsy z fluorem. przykucnela obok niego, a raczej usiadla tak na kolanach (bez sensu to brzmi) i polozyla obie dlonie na jego glowie masujac ja niczym bela.

-nie ma problemu - odezwał się, mrużąc oczy w zadowolonym geście, kiedy masowała mu skronie. po chwili przypomniał sobie, że miał przecież obserwować jej cycki, co kontynuował, dochodząc do końcowego wniosku, że jeden jest większy od drugiego. zaciągnął się, wracając do wcześniejszej pozycji, czyli usiadł po turecku z tego co pamiętam - chcesz? - podsunął jej żarzącego się zachęcająco skręta, przechylając głowę.

- chce...jestes jakims cpunem czy cos? - zapytala bo szczerosc przede wszystkim i wziela od niego skreta, opadajac z poprzedniego miejsca na miejsce obok niego. na szczescie nie obila sobie tylka. miala nadzieje ze aaron nie powie jej 'lol trawka to nie narkotyk' i jej nie wysmieje bo do konca zycia mialaby traume i nigdy juz o nic nie pytalaby nikogo. po2394284982423847zaprzeczenie.

-hm, chyba nie.. - odpowiedział, wzruszając ramionami, bo chciał sprawdzić jej reakcję na taką odpowiedź. pewnie jedyne zajęcia na jakich się pojawiał to psychologia, a i tak nie regularnie - a ty? - zapytał po chwili, wypuszczając dym, kiedy zaciągnął się, robiąc zeza i gapiąc na żarek przez ładnych kilkanaście sekund. wyrwał się jednak z zamyślenia, przenosząc wzrok, już nie robiąc zeza, na kendall, bo niewątpliwie była ciekawszym obiektem do obserwacji od skręta. rozwalił się na trawie, wspierając na łokciach.

- nie. a wygladam? - zmartwila sie ze jej dzisiejsza hipisowosc mogla wypasc inaczej niz kendi by chciala. nikt nie chce byc brany za cpuna, bo podobno puszczaja sie za dzialke. pozdro amerykanskie spoty przeciwko meth...owi? usiadla na biodrach aarona bo ostatnio ktos jej powiedzial ze ladnie wyglada z dolu.

-nie - odpowiedział bez nutki wahania, chociaż przypominała mu jedną ćpunkę z wycieczki wakacyjnej do szanghaju, która puściła się z nim za działkę, iksde. położył dłonie na jej biodrach, skoro go dosiadła, posyłając jej lekki uśmiech, w miarę możliwości ze skrętem między wargami. przymknął oczy, żeby nie wpadł mu do nich żar, bo ogarnął, że w zurychu nie ma nawet szpitala, a nie chciał skończyć jako jednooki kot rufin, czy ktoś równie mało pociągający. uważał się pewnie za najlepszą dupę w szkole.. ha ha.. ha - wyglądasz jakbyś miała ochotę mnie pocałowac.. masz?

- sama nie wiem. warto? - zapytala, bo jak nie warto to nie oplacalo jej sie schylac. wciaz sie do niego usmiechajac wziela z jego ust skreta i sama sie nim zaciagnela, ale nie sypnela na niego zarem ani niczym podobnym. przygladala mu sie jeszcze przez chwila i uznala, ze jednak warto, bedzie miala przynajmniej o czym napisac w pamietniku. schylila sie nad nim, opierajac sie dlonia ze skretem o ziemie i pocalowala. srednio namietnie bo nie byla jakas bardzo napalona...w sensie ze miala zahamowania i nie chciala od razu go zgwalcic jezykiem!!ofuj!!

ucieszył się, że dała się złapać, bo chyba tylko ją podpuszczał i nie sądził, ze faktycznie go pocałuje, ledwo znając i tak dalej. skoro miał wolne ręce, wsparł się na jednym łokciu, obejmując kendall za szyję drugą ręką i pogłebił pocałunek, bo skoro już go rozochociła, sam stał się odrobinę bardziej napalony niż zwykle. łaskotał językiem jej podniebienie, przesuwając dłoń z jej karku niżej..i niżej.. i tak dalej, aż wślizgnął się nią pod jej spodnie.

pewnie miala takie kasie rozciagasie z krokiem w kolanach wiec bylo mu latwo. o fuj nienawidze takich spodni, umieram zawsze jak je widze w sklepach. - hej - mruknela czujac jego reke w swoich spodniach i siegnela po nia ale nie urwala mu jej tylko yy odlozyla. jakby nigdy nic calowala go nadal. nie byla latwa, ok. miala nadzieje, ze aaron teraz jej nie zamorduje albo nie pobije jak ten facet siedmioletniego chlopca co bylo w wiadomosciach.

takie a la alladyn? nie wiem kto to wymyślił, ale są potworne. chyba nie planował jej mordowac, a przynajmniej nie na trawniku przed szkołą, bo by go wyrzucili i wtedy to on zostałby zamordowany przez jego konserwatywnych rodziców i tak dalej. wzruszył więc ramionami, chciaż napisałam, że wzruszył się, nie wiem czym mógłby się wzruszyć.. zgubiłam wątek. en tu gra? kontynuował całowanie kendall, skoro nie mógł macać jej po tyłku. pomyślał sobie, że pewnie ma galaretowaty i chce oszczędzić mu traumy do końca życia.

chyba skrzynecka je wymyslila .. chyb agra ale nie wiem teraz. zmeczyla sie i umarla bo ja ide uczyc pozdro szkola w sierpniu..

zakopał zwłoki i poszedł

czula sie niekochana a zazwyczaj gdy czula sie niekochana kladla sie pod wierzba i patrzyla na gwiazdy niczym stare simsy... moje tak robily przynajmniej i to bylo kochane.

ja tez zawsze sie kładę pod wierzbą. nie zauwazyl jej i sie o nią przewrócił bo kto to widzial, zeby kłaść się na trawniku w środku nocy. sądzil, że rozdeptal jakiegoś żula, ale to tylko kendall. podniosl sie z trawy i byl caly zielony i poobijany. - jezu. umarlas? - spytał bo nie widzial, czy oddychala, czy nie. a bal sie sprawdzac, bo by go ugryzla albo zamordowala.

haha dopiero sobie przypomnialam ze jestes wierzba. - nie, ale jestem prawie pewna ze mam teraz ruszajaca sie watrobe - powiedziala nieco bez sensu ale to nic. jeknela nieco i podciagnela w gore sweterek oraz koszulke zeby zobaczyc czy ma dziure w brzuchu. nie miala.

jak to brzmi, ze jestes wierzba. nachylił się nad nią, mrużąc oczy, żeby się jej przyjżeć. - i gdzie teraz jest twoja wątroba? - spytał, zerkając na jej nogi, bo sądzil, ze dotarla juz ta wątroba do jej kolana. - ale masz tłusty brzuch - stwierdził po chwili namysłu i westchnął. nie mogl sie zadawac z takimi grubymi ludźmi.

dopiero sie skapnelam ze nastepna strona -.- babcia wierzba z pokahontas. przyjzec brzmi lepiej niz jestes wierzba xd - mysle ze zgniotla sie i umre niedlugo na nie wiem co ale cos w srodku - wyjasnila, patrzac na niego z dolu - serio? - zmartwila sie

cicho, zyje w przekonaniu, że w jednym wyrazie nie moze byc dwóch rz xd. - nie. żartowałem. chyba marny ze mnie żartownić - westchnął ciężko i przyglądał jej się w dalszym ciągu. - kurczę. przykro mi z powodu twojej wątroby. jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić, by nie było ci tak ciężko i strasznie? - spytał. miał wielkie serce.

/moze jej oddac swoja watrobe

nie moze tylko powinien. - yy musialabym sie zastanowic. na poczatek mozesz usiasc bo nie widze twojej twarzy. mam nadzieje ze nie okaze sie ze jestes mega brzydki gdy usiadziesz - powiedziala bo nie poznawala go po glowie.