zawędrowali tutaj, bo to jedyne miejsce, gdzie jest świeże powietrze. -więc jesli masz np ochotę na kawę to pijesz tylko tą ze swojej cukierni czy idziesz do jakiejś innej? -zawsze go to ciekawiło. -a jak idziesz np do starbucks'a to czujesz się jak zdrajca czy nie? Ukrywasz się, żeby jakaś kelnerka cię nie przyłapała? -rozgadał się trochę, bo chciał pisac o tym jakąś pracę, która pomogłaby mu zaliczyc w końcu ostatnią klasę, bo nie chciał byc potrójnym seniorem.

jak w tym temacie będzie tysiąc postów to zrobimy drugi park.. billy roześmiała się, przy okazji prawie potykając się o jakiś kamlotek, ale złapała się heatha, coby do końca nie stracić równowagi. - jasne, że chodzę do innych miejsc.. między innymi do starbucksa. i wcale nie czuję się jak zdrajczyni, bo doskonale wiem, że starbucks ma lepszą kawę, ale my mamy lepsze słodycze! - powiedziała i miała nadzieję, że heath nie zaprzeczy. spróbowalby skubany, to kopnęłaby go w twarz... - i raczej sie nie ukrywam. zwłaszcza, że wszystkie kelnerki, które pracują tam na stałe, są stare i nie widzą zbyt dobrze, a reszta jest młoda i glupia. nie sugeruję, że jestem od nich lepsza..

1000 postów to i tak małe wymagania ;/ złapał ją za ramie, bo siara jakby ktoś go zobaczył z taką łamagą. -w porządku? -wolał się upewnic czy nie złamała sobie nogi. Mój kolega złamał sobie nogę potykając się na bieżni więc pozdro. W sensie nie na takiej mechanicznej tylko na takiej co jest na stadionach. Nie wiem czy to też się nazywa bieżnia. -A to fajnie, bo widzisz... strasznie mnie to zawsze ciekawiło, a nie miałem nigdy okazji zapytac kogoś o to, bo nikogo takiego nie znałem. -uśmiechnął się szczerze. Był zadowolony, że chociaż jedno jego marzenie się spełniło. -Macie fantastyczne słodycze. Zwłaszcza te końskie! -pokiwał głową z entuzjazmem. -A do, których się zaliczasz? Do starych i ślepych czy do młodych i głupich? -uśmiechnął się cwaniacko.

haha jezu to masz dobrych kolegow ;d - dzięki. w porządku - zapewniła go, ciesząc się, że nie miała żadnych butów na wysokim obcasie, tylko zwykłe trampki (była super dżezi lasią i ubierała się na sportowo.. okej może nie zawsze..), więc udało jej się nic nie połamać. -chyba zaliczam się do tych młodych i glupich. chociaż nie jestem juz taka młoda, więc może trafjniejsze byłoby przydzielenie mnie do grupy 'glupich i ślepych' - stwierdziła po chwili namysłu i uśmiechnęła się, rozglądając się za jakimiś wiewiórkami, zobaczyla tylko jakąś żabę obok swojej nogi, ktorej cale szczescie nie rozdeptala. moja koleżanka rozdeptała ostatnio takiego wielkiego ślimaka bez skorupki i on tak wybuchnął xd to było obrzydliwe.

znaczy on zawsze był taki ułomny. W podstawówce świeciłam mu laserem w oczy i moja wychowawczyni zabrała mi laser, bo on nakablował ;/ ale byłam w podstawówce kujonem (serio. byłam pierwsza w klasie) to mi oddała na przerwie bez wiedzy rodziców HEHEHEH. -To dobrze, bo do szpitala jest spory kawałek drogi, a nie wiem czy miałbym siłę aby cię tam zanieśc. -uśmiechnął się i miał nadzieję, że ona nie odczyta tego jako "bo jesteś taka obrzydliwie tłusta i ciężka" ;/. -przerażasz mnie. i wiem, że kobiet się o wiek nie pyta, ale musisz mi powiedziec ile masz lat. -zachęcił ją uśmiechem. -albo przynajmniej powiedz mi coś o swoim mężu i dzieciach. -podarował jej uśmiech znowu. bo sprzedawał uśmiechy za rogiem. hAHAha wybuchający ślimak ;d

to przez ciebie zlamał noge. oślepiłaś go laserem, a że był ułomny to nie poszedł do lekarza z tym i zlamał nogę na bieżni;/ zgłosze cię na policję. oblizała usta i westchnęła, szturchając go lekko. - daj spokój, aż taka stara nie jestem.. wyglądam jakbym miała dzieci? mam cellulit? kurczę - popatrzyła na swoje nogi, którym w zasadzie nie było zbyt wiele do zarzucenia, chociaż cintia dicker ma jakies krótkie. no ale niewazne... - w każdym razie mam dwadziescia jeden lat. - miała nadzieję, że nie ucieknie z krzykiem. - ale w glebi duszy wciaz jestem dzieckiem.. i w ogole!- zapewnila go.

;;/// dzieki ;/ ;d -nie no. nie wyglądasz na starą, ale jednak wolę się upewnic. -znowu się uśmiechnął i spojrzał na jej nogi. -nie miałem okazji im się przyjrzec, ale skoro mnie do tego zachęcasz to muszę. -przyglądał się jej nogom przez dłuższą chwilę. -raczej nie masz cellulitu. -zachichotał, bo pewnie nawet nie wiedział co to jest cellulit i jak wygląda. biedak. -a to wcale nie jesteś stara. -gdyby w wieku 21 lat była stara to on tez niedługo byłby stary więc wolał nie przeginac. -właściwie to jesteś młoda. jakby nie patrzec to jeszcze zaliczasz się do nastolatek.

- skoro tak mówisz. może powinnam się zacząć ubierac jak te wszystkie małolaty wyciągajace stringi na wierzch i w ogóle - zachichotała, bo zazwyczaj nie mówiła takich wyrazów jak stringi itd.. okej moze nie byla taka. nieważne.. - i dzięki. ty tez nie masz cellulitu. chyba, że na twarzy... - przesunęła palcem po jego policzku, coby sprawdzić. - ale nieee, jednak tam tez nie masz - stwierdzila, uśmiechając sie, a potem stwierdziła, że jest glodna, ale sie mu nie przyznawała, bo uznałby ja za grubaskę. wiadomo, juz bylo po osiemnastej i zaden szanujacy sie czlowiek o tej porze nie je ;/

-tak. Wtedy byś wyglądała dokładnie na swój wiek. -Chciał dodac, że może też nosic różowe koszulki z haną montaną, ale to by wyglądało podejrzanie jakby nagle wyskoczył z faktem, że wie co to jest hana montana. zamknął się więc w sobie. ale tak nie do końca. -Kurde. a wcieram krem odkąd skończyłem 10 lat. -przejechał se dłonią po policzku, żeby sprawic wrażenie jakby serio się martwił, ale zara się uśmiechnął i przez to będzie miał zmarszczki a nie cellulit. -chodź. -pociągnął ją za rękę, bo się zmęczył łażeniem itp. miał słabą kondycję. rozsiadł się wygodnie na jakiejś ławce i zaczął podjadac gołębiom ziarna.

kiedy zobaczyła, ze heath jest taki wygłodniały i wyżera żarcie ptakom, to wyciągnęła ze swojej torebki mamusi muminka paczke orzeszków ziemnych solonych, bo zawsze nosiła przy sobie cos rownie niezdrowego na wszelki wypadek. jakby miala okres i bylo jej smutno na przyklad i jakby potrzebowala sie odstresowac jedząc orzeszki. w kazdym razie oczywiscie usiadla obok niego i wcisnela mu te orzeszki. - masz. to prezent - powiedziala bardzo ten no uczynnie. nie pamietam tego slowka jezu. - wiedzialam, ze uzywasz jakichs kremów.. masz bardzo gladkie policzki - pochwaliła go.

-łał. dzięki. jesteś taka hojna. -uśmiechnął się i przyjął orzeszki. Od razu je otworzył, ale nie zjadł tylko najpierw poczęstował ją, bo był uprzejmy. -To też z pracy? Produkujecie takie? -zapytał znowu ciekawy świata. Wyobraził sobie jak billy siedzi i obiera orzeszki. -Staram się utrzymac moją skórę jak najbardziej młodą no i gładką. Dziękuje. -podziękował, bo dla niego to był komplement. Uwielbiał komplementy. Był bardzo dziewczęcy od tej strony. Przejechał palcem po jej policzku żeby sprawdzic czy i ona ma taką gładką skórę. -Chyba używamy tych samych kremów. -Zgadł z uśmiechem. On wcierał odchody ptaków, ale się nie przyzna. Zaczął nawet zdrapywac gołębie kupy z ławki i chował do kieszeni. W domu zrobi z nich krem.

fuj xd billy używala spermy jako kremu, bo naoglądała się dextera. i też nie miała zamiaru się do tego przyznawać. - na pewno używamy tych samych. moglibysmy reklamowac kremy nawilżające i odmladzające. chociaz ty jestes jeszcze takim gówniarzem, ze nie potrzebujesz odmładzających.. - zaśmiała się i poczęstowała się orzeszkom, przez co pewnie przytyje pięć kilo. będzie musiala kupic buty co reklamowali w telewizji, ze jak sie chodzi to sie chudnie i w ogole. - i nie, co ty, nie produkujemy orzeszkow. w zasadzie w naszym asortymencie nie ma nic slonego. mysle, ze trzeba o tym pogadac z ciotka, bo przydalyby sie zestawy sniadaniowe albo cos w ten desen...

-jak do mnie zadzwonią z tej firmy to opowiem im o tobie, ok? -uśmiechnął się i też wziął orzeszka. Wiedział, że i tak nigdy nie zadzwonią do niego z jakiejkolwiek firmy. Chyba, że hodowcy gołębi czy coś. Do niej najwyżej zadzwonią z banku spermy czy coś takiego. Westchnął użalając się nad swoim marnym losem w głębi duszy. -Hej, nie jestem gówniarzem. -zaśmiał się ostro i bardzo lekko ją szturchnął łokciem, bo nie chciał żeby spadła, albo się zabiła czy coś. Wziął znowu orzeszka. -Dobrym wyjściem byłyby precle. Serio. I obwarzanki. Uwielbiam precle i obwarzanki. -uśmiechnął się kącikowo, bo to mu przypomniało o jakimś wydarzeniu z dzieciństwa.

- jesteś ode mnie młodszy, wiec jestes gówniarzem, heath. i nie bij mnie! powinienes szanowac starszych! - przypomniała mu, ale zamiast dawac mu dobry przykład, też go szturchneła, chichocząc jak dwunastolatka na widok edwarda. ostatnio sie zalamalam jak zobaczylam ze taka gowniana torba z przypinkami ze zmierzchu w empiku kosztuje ponad 100zł-.- - i hej, precle to chyba faktycznie dobry pomysł. pogadam o tym z ciocią. może da mi podwyzke za to, ze mam takie dobre pomysly.. chociaz moze powinnam powiedziec, że to ty wymyśliłes, to dostaniesz jakąś karte stałego klienta i kawę gratis do każdego zamowienia.

Też jej oddał szturcha śmiejąc się przy tym lekko. -Hej, uważaj z tym gówniarzem, bo już nie będę się z tobą więcej spotykał. Nie lubię byc traktowany jak gówniarz. -jakby nie była dziewczyną to pewnie już by się zaczął bic, bo bywał strasznie wyrywny. W ogóle smutne jest to co zrobili z tego zmierzchu. Serio, ja w zeszłym tygodniu skończyłam czytac ostatnią czesc i książki są całkiem w pyte, ale ciągle przed oczami miałam stewart z otwartą gębą i głupie nastolatki. ja pierdole;/ Podrapał się po głowie. -W porzo. Możesz to potraktowac jako swoje pomysły. Nie obraże się. -Nie lubił się stawiac starszym. ;/ -i obejdzie się bez kawy. -chciał jej pokazac, że sra pieniędzmi i z drugiej strony chciał jej dac zarobic. fajnie.

stwierdzila, że to z jego strony strasznie miłe, więc nawet już więcej go nie szturchała, tylko obdarowała go pięknym uśmiechem, przez który zdechle robaki ożywaly i tanczyly western polke i inne wesola tańce. - przepraszam. jak dla mnie, to wygladasz jakbys był ode mnie starszy. i wcale nie jestes gówniarzem - zapewniła go gorąco i oblizała usta, stwierdzając, że przydałaby się jej jakas pomadka, ale nie chciala go pytac, czy ma przy sobie jakąś, bo by się okazało, że miał i w rzeczywistosci jest gejem, a to w zasadzie srednio by jej sie podobalo. - jestes strasznie mily. zarobię dzieki tobie miliony sprzedając precle! - ucieszyla się.

Przyglądał się tym robakom i był pod wrażeniem. Na początku myślał, że może Jezus znowu zmartwychwstał, ale potem zobaczył jej uśmiech i nawet sam się uśmiechnął, bo nie potrafił się oprzec. -To chyba dobrze. Przynajmniej nie oskarżą cię za włóczenie się z małolatami. -zażartował sobie sprytnie z samego siebie. cwaniak. -cieszę się, że nie jestem gówniarzem. naprawdę mi ulżyło. -mówił całkiem poważnie, bo już miał się sfochac i iśc do domu grac w simsy. I tam w simsach by ją stworzył i siebie też i wzięliby ślub;/ -możesz np na mój czesc nazwac jakiegoś precla. -zaproponował z uśmieszkiem. np precle z hifem. wszyscy by brali;/ ajahashjka ;/

sorry ze tak dlugo ale popkorn robilam;/ precle z hifem omg<3 xd pokiwała głową. - rozważę twoją propozycję, ale będziesz musiał powiedziec, jakie precle lubisz najbardziej, to takie nazwę twoim imieniem. głupio by było, gdybys nie lubił precli, ktore by sie nazywaly tak jak ty - stwierdziła i aż zmarszczyla czolo na taka paskudną wizję heatha i precli. podrapała sie po kolanie. - a jakby ktos nas wylegitymował? myslisz, że mogliby mnie zamknąć za jakąś pedofilię? najwyzej powiem, ze jestes moim synem... albo nie..

spoko! -wiesz... najbardziej lubie takie preclowe precle. -wzruszył ramionami, bo nie miał pojęcia jak jej wytłumaczyc, że najbardziej lubi zwykłe. -takie naprawdę słone i dobrze wypieczone, ale nie spalone. -oblizał usta, bo naszła go ochota na precla. rozejrzał się nawet za jakąś preclarnią czy czymś takim. -jak chcesz to możemy np ze 3 porcje preclów upiec u mnie w domu. pokaże ci mój ulubiony przepis, no i zaniesiemy je do twojej cukierni. i jak będą się sprzedawac to oddam ci ten przepis. co ty na to? -byl wspanialym partnerem w interesach. nie ma co ukrywac;/ -myślę, że nie bo jestem już pełnoletni. -zachichotał i uznał za obleśne jakby uznała go za swojego syna.

pokiwała głową ze zrozumieniem, uznając, że w opisie precla z hifem napisze, że to po prostu preclowy precel. - myślę, że nie jest to zły pomysl z tym pieczeniem i resztą, chociaz boję się, że możemy się roztyć o takiego poznego pieczenia. no, chyba że mialbys zamiar zostawic precle na jutro albo je wyrzucic dla gołębi albo innych ptakow.. - ale nie wydawalo jej sie, by heath byl takim dobroczyńcą. widac bylo po nim ze zżeral wszystko co mu sie nawinelo, taki byl gruby.. - kurcze! nie moge sie doczekac jak powiem cioci o preclach. naprawdę - uśmiechnęła się i wstala z lawki na znak, że mogą isc do niego.

to poszli i zaczne, bo nie wiem czy on ma chate; d

tu jest całkiem sympatycznie. bujał się po okolicy z rękami w kieszeniach, co chwile jedną wyjmując aby odciągnąc peta od ust. nucił piosenki linkin parku i wspominał czasy gdy razem z kumplami tworzyli bandę, ktorej bało się całe miasto. mieli po 8 lat.

lotta wstała całkiem niedawno, pewnie urządziła sobie z bratem całonocny maraton filmowy. obiecała sobie już dawno, że co rano będzie uprawiała jogging. nie wyszło jej to, bo do tej pory zrobiła to tylko raz w życiu i uznała, że to nie dla niej. postanowiła się więc przejść po parku, bo w sumie to chyba też zdrowe, a przynajmniej taką miała nadzieję. miała na sobie ciemne jeansy (to smutne, że wszystkie moje jeansy są w praniu, nie lubię powrotów), czarną bluzkę, sięgającą do bioder, która jeszcze bardziej ją wyszczuplała i czarno-białe conversy. było jej trochę chłodno, więc opatuliła się jakąś wiosenną kurteczką w kolorze khaki i podążała przed siebie. mogą się w sumie znać, bo nie chce mi się ich poznawać.

to niech się znają, to nie ważne, że on tu jest drugi dzień. poznali się przez facebook'a. luckas przyuważył szczupłą dziewczynę, miał wrażenie, że jej nogi zaraz się złamią, były przeraźliwie chude, a może to faktycznie sprawa ubioru. prowadził lottę wzrokiem i czekał aż spojrzy w jego stronę, niestety bez skutku - ej mała, ludzi nie poznajesz?! - zaśmial się do dziewczyny i przywołał ją gestem ręki.

ale nie była taka chuda jak victoria beckham, ok xd
nie poznała go, bo była wpatrzona w czubki swoich nowych trampków i bardzo uważała, żeby znowu zaraz w nic nie wdepnąć, ani nie wpaść w żadną kałużę. tak załatwiła swoje ukochane buty, którym planowała wyprawić potajemny pogrzeb, kiedy adriena nie będzie w domu, żeby się z niej nie śmiał. - luckas, cześć! - powiedziała i nawet, pomimo swojej ciężkiej żałoby, uśmiechnęła się do niego promiennie, zarzuciła mu ręce na szyję, na której zaraz mu się uwiesiła i pocałowała go w policzek. - co słychać?