przylazl tutaj robic za intelektualiste, rozlozyl sobie kocyk i usiadl na nim, wsunal na nos okulary (takie fajne) i zgial nogi w kolanach, bo glupio tak sie calkiem rozkladac. z meskiej torby na ramie (takiej fajnej) wyciagnal ksiazke kafki bo lans i czytal.

pewnie slepa od swoich okularow wdepnela na koc/torbe whatever ubrudzila cos tam i nie zauwazyla tego pewnie bohdan ja zaraz pogoni. usiadla na lawce niedaleko i zaczela czytac gazete dzienna i popijala mrozona herbata..

- hej ubrudzilas moj ulubiony kocyk - powiedzial glosno i donosnie bo jak slepa to moze i glucha, rozne wypadki chodza po ludziach. - bedziesz go prala - dodal ale nie mial zamiaru tego od niej na serio oczekiwac bo nie byl az taki glupi.

spojrzala na niego potem na kawalek welny i odstawiajac kubek od ust odparla - mow mi praczka osiedlowa - powiedziala i pewnie chciala poleciec po wode do sklepu ale zorientowala sie ze miala wczorajsza w torebce i pewnie sie przychylila i zmyla troche plamy. usiadla z powrotem na lawke i wyrzucila swoj kubek bo cos w nim plywalo.....

piszemy szybciej bo mam tylko 40 minut juz :c ok - wow... - byl pod wrazeniem bo nigdy nie widzial tak latwego zmywania brudu, tylko na reklamach vanisha - jak to zrobilas? jest cos na tej chustce? - zdziwil sie.

- chyba brud - powiedziala bo glupio zapytal co moze byc na chustce od plamy - jestem lourdes tak naprawde. mam moce chemiczne - powiedziala powaznie, troche byla dzis zmulona ciekawe dlaczego daje swoim postaciom moje cechy, dziwne

- zazdroszcze. ja umiem tylko szybko czytac - powiedzial poprawiajac okulary a potem wstal (bo przeciez on siedzial wczesniej a ona nie wiem co xd) i podal jej dlon. - bohdan - przedstawil sie i usmiechnal do niej po raz pierwszy, wow magiczny moment. uznal ze jest bardzo ladna, pewnie sie zakochal od razu, bo mial do tego sklonnosci. - wybacz ze sie tak rzucam ale to naprawde moj ulubiony kocyk.

napisalam ze zmyla i poszla siedziec na lawke xd no dobra tez sie usmiechnela i nawet rzucila gazeta o lawke i spojrzala sie na niego mowiac - bardzo mi milo. - wetschnela bo miala za duzo tlenu - fajnie jest szybko czytac. mi by cos takiego sie przydalo tylko nie mam za bardzo czasu.. - przeczesala wlosy paluchami

aha to pewnie polazl za nia xd - rozumiem - rzeczywiscie rozumial. stal przez chwile tylko jej sie przegladajac bo serio sie zakochal. biedny. po chwili zorientowal sie ze sie gapi i pokrecil glowa. - hmmm nie mialabys ochoty wyskoczyc kiedys ze mna na kawe? - zapytal niesmialo bo byl niesmialy.. to tak z cyklu genialne posty. nie ma co.

- ja siebie nie rozumiem wiec dziekuje - powiedziala szybko i spojrzala na zegarek ale to odruchowo zeby nie bylo ze ja nudzi - jasne, bardzo by mi bylo przyjemnie - usmiechnela sie radosnie a dzien byl beznadziejny wiec to pewnie usmiech do niego ktory go zabije.. wkurza mnie moj awatar jezu zaraz zrobie sobie nowego ;/;/;/;/

no rob ;/ - super! - naskrobal jej swoj numer i pozegnal sie bo ja jeszcze musze umyc zeby i w ogole to wiesz, uciekl w podkokach i nawet nie zapomnial swojego koca.

gordon siedział na trawie (która byla mokra, ale mial to gdzieś, że będzie potem łaził w mokrych spodniach) i żarł chińszczyznę, a dokładniej makaron z warzywami i kurczakiem w sosie słodko-kwaśnym, a że jadł pałeczkami to cały się usyfił. ale to też miał gdzieś. kurde ale z niego rebel...

addison dreptała po needle parku ze słuchawkami w uszach i śpiewała pewnie z bloc party this modern love. zapatrzyła się na jakiegoś ptaszka w górze na drzewie i tak szła, szła aż potknęła się o gordy'ego -aaaa!- krzyknęła tylko i wylądowała twarzą w trawie xd cicho musi się coś dziać!

przestraszył się, bo myslał, że addison spadła z nieba. a ostatnio nieczęsto ludzie spadają z nieba wiec było to wyjątkowo zaskakujące... - jezus maria! - powiedzial i aż wypadł mu z rąk jego makaron, rozsypując się na trawę, przy czym wyglądał jak jelito cienkie. pałeczki tez mu gdzies wypadły, zamrugał pięć razy, a potem podsunął się do addison, żeby dźgnąć ją palcem w ramię. miał nadzieję, że nie umarła. - ej? - spytał bardzo inteligentnie.

borze ale wstyd, pomyślała xd podniosła się, brodę miała zieloną. popatrzyła na gordy'ego - nie masz gdzie siadać?! - oburzyła się i poznała gordy'ego, którego właśnie dziś znalazła na fotoblogu - znam cię! - powiedziała i wstała, popatrzyła na jego makaron...właśnie dostała wyrzutów sumienia - o sorry, oddam ci hajs i w ogóle -zaczęła sięgać po portfel.

- to chyba ty nie masz gdzie chodzić! jezu! otwórz oczy i patrz gdzie idziesz, a nie! nie jestem aż taki mały, żebys mogla mnie nie zauważyć - zauwazył i zmarszczył czoło, przyglądając sie jej chwilę. potem odmarszczył czoło i się uśmiechnął. - cześć. też cię znam. z fotobloga!- zauwazyl jakże sprytnie. - i nie musisz mi oddawać pieniędzy.. już i tak niewiele mi tam zostało. - machnął na makaron. zapłacił za niego pewnie nie wiadomo ile kasy i zjadł ze dwie makaronowe nitki bo nie potrafił jesc pałeczkami, ale nie miał zamiaru krzyczec na addison, bo jego terapeuta mówił, że to nieładnie.

- no to miałam otwarte, co ty myślisz, że z zamkniętymi łażę?! - wybuchła i usiadła obok niego na tej mokrej trawie - fajną fotkę dodałeś ogólnie, tą ostatnią. podoba mi się wiesz - podrapała się po brodzie - jestem zielona na twarzy? - zapytała, czuła że z jej ryjkiem zakazanym coś nie tak i w ogóle gordy tak dziwnie patrzył, smutne.

gordy na wszystkich dziwnie patrzył, bo miał krzywe oczy. pewnie jedno na podbródku, drugie z tyłu głowy, albo coś. albo jednak nie. - tak. tutaj - powiedział i wyciągnac rękę, zeby zetrzec troche brudu i trawy z jej podbródka. pewnie miala psie gówno na twarzy. fuj okej nie.. to jak ta dziewczynka co sie przewrocila chyba w londynie na psią kupę i wytarla brudna reka oko i stracila wzrok czy cos tam. - dzieki... mi się twoja fotka tez bardzo podoba - powiedział. nie ma to jak podryw na fotobloga. zamrugał do niej calkiem seksi.

xddd a z tą dziewczynką to O BOŻE - o dzięki - zdobyła się nawet na jakiś przyjemny uśmiech - wiesz co, nie wiem jakim cudem tutaj trafiłam, ale mam chodzić do jakiejś arcy kurwa głupiej szkoły. rodzice mnie wysłali, niby jestem złąąąąąąąą dziewczynką - przewróciła swoimi wielkimi oczyskami i naburmuszyła się, co często jej się zdarzało. popatrzyła na swoje jasne jeansy - wszędzie jestem zielona! - krzyknęła wręcz aż gołębie odleciały... zrobiło jej się głupio, w yorku nie zwracała na to uwagi, darła się ile wlezie.

zatkał sobie uszy bo bał się, że popękają mu bębenki albo że ogłuchnie albo że mózg mu uszami wypłynie. - to pewnie będziemy chodzić do tego samego liceum - powiedzial. nie znał więcej liceów dla niegrzecznych dzieci w pobliżu. odchrząknął i przyglądał się jej chwilę. - a nie jesteś złą dziewczynką? - spytał. w zasadzie nie miałby nic przeciwko, gdyby taką byla, bo miałby się z kim bic. w końcu sam wyglądał prawie jak laska. byliby pewnie w tej samej grupie wagowej itd...

- tzn. no w sumie jestem - powiedziała zażenowana - znaczy nie wiem czemu tak jest... oj nie ważne. spoko, a do której klasy idziesz? - zapytała, dałaby mu 3 klasę...w sumie trochę się ucieszyła, że będzie miała chociaż jednego znajomego w tej zapyziałej szkole i będzie mogła z kimś pogadać w czasie przerwy, choć nie wiadomo czy szanowny pan gordy odważy się cokolwiek powiedzieć do niej, bo jak na razie wiele nie mówi...

gordy się jej po prostu bał.. - do drugiej. ty do której? - spytał, zastanawiając się, czy powinien jej wyznać, że siedział dwa lata w zerówce, bo był głupim dzieciątkiem. ale uznał, że lepiej nie, bo go wyśmieje. - a co zrobiłaś? wcale to nie jest nieważne.. - uśmiechnął się, stwierdzając, że mówi chyba trochę nieskładnie, ale miał nadzieję, że addison go i tak rozumie. nieważne!

- do pierwszej - powiedziała i zarumieniła się lekko, była jeszcze taką gówniarą - oj..nieważne co zrobiłam aż wstyd o tym mówić.dobra uciekla mu, ja ide papapaappapapapp

papa! uciekl tez.