fajny ma telewizor, nie?
floyd chwilę grzebał w kieszeni swoich spodni, usiłując wyciągnać klucze i zrobił to wreszcie. zastanawiał sie naprawdę, jak będzie wyglądało dzisiejsze popołudnie. bo dla niego to nie było normalne, że jakiś kolega do floyda przychodził. nie lubił do siebie zapraszać ludzi i cały czas myślał tylko o tym, żeby troya pocałwoać. to było w tym wszystkim najgorsze. nie myślał "przerucham", tylko "pocałuję". nie puszczał go przodem xd, sam wszedł pierwszy. nie miał największego porządku. zrzucił z siebie kurtkę, zostając w czarnym tiszercie z jakimiś kolorowymi obrazkami.
- no to własnie tutaj - zakomunikował. - chcesz piwa?

no fajny... zazdroszcze mu;/
podrapał sie po skroni i postawił gdzies w przedpokoju swoją torbe z jabłkami, zaraz się rozejrzał i ściągnął swoją bluze, zeby sie polansic swoimi mięśniami. ale nie myśl sobie, ze mial bardzo obcisłą koszulke, bo nie miał!!, a lansował sie tylko tymi na rekach.. - niezle mieszkanie. zazdroszcze ci, ze nie musisz sie cisnąć w akademiku - powiedział całkiem szczerze i rozsiadł się na kanapie. pewnie mu ubrudzil podloge swoimi brudnymi butami, ale miał to gdzies. okej wcale nie mial, denerwował się, ze teraz floyd mu za to wpierdoli. - hmmmmm, chce piwa - powiedzial po chwili zastanowienia.

- ale weź się rozbierz - rzucił i sie roześmiał, bo to zabrzmiało dziwnie. - znaczy, mhm, buty zdejmij, nie bądź chujem, ja tu sprzątam - powiedział i lepiej, zeby troy zdjął, bo jak nie to floyd sam mu zdjemie i to razem ze stopami, był bardzo silny i na pewno by to zrobił. rzucił okiem na troya, lodówka stała blisko kanapy jak widać. to było bardzo pożyteczne. kiedy oglądał mecze, to szybko chodził po piwo do niej. teraz otworzył dwie butelki jakiegoś zurychowskiego piwa, nalał do wysokich szklanek tak ładnie po ściance i przyniósł na ławę. usiadł na kanapie jakos w niezbyt bliskiej odległości od troya i włączył tv, potem wziął piwo i zaczął pić jak sok pomarańczowy.

- sorry - powiedział i wstał aż, żeby pojsc do przedpokoju i zostawić tam swoje buty, które grzecznie ściągnął. nie miał nawet podziurawionych skarpetek (moja babcia ma takie dziurawe ale mowi, ze to jej ulubione wiec ich nie może wyrzucic xd kocham moja babcie) więc nie musiał się wstydzic. - przyzwyczaiłem się do swojego pokoju, w ktorym robie, co chcę i zazwyczaj wcale nie sprzątam.. - bo raz na rok da pani sprzatajacej korytarze piecdziesiat ojro to mu zrobi taki porządek, ze głowa mała. usiadł z powrotem na kanapie, zerknąl na floyda i napił się piwa.

moja babcia nie pozwala mi wyrzucać skrapetek i zawsze nawet wyjmie ze śmietnika, zaceruje i potem wypierze i sama nosi xd.
- no, rzeczywiście nie wyglądało, jakbyś sprzątał. to znaczy, bo ja wiem, czy u mnie też wygląda. nie no, mam ten luksus mieszkania na własnym metrarzu, tylko czasem robie tu domówki... doprawdy nie wiem, gdzie my sie tu mieścimy - bo floyd miał swoją paczkę, którą wlasnie mu robię. - ale zawsze jakoś uchodzi. no i sprzątam jak mam potrzebę... - powiedział i skończył pić piwo, a potem zrobił wielki *beeeek*.

haha<3
uznał, że floyd jest naprawdę uroczy. westchnął zauroczony jego uroczością. masło maślane i fiołkowe fiołki. nie chciał byc gorszy więc też dopił swoje piwo, ale nie bekał, bo uważał, że w gościach trzeba zachowywac się kulturalnie, nawet jesli był tylko w mieszkaniu kumpla. czy wrecz znajomego. nie wiedzial, jak powinien nazwac swoja znajomosc z floydem. ponownie rozejrzal się po mieszkaniu. - wiesz, w małych mieszkaniach domówki są jeszcze lepsze, bo ludzie maja mniejsze problemy ze zblizaniem sie do siebie przez brak miejsca i tak dalej - zauważył.

- wiesz, dla chcącego nic trudnego - wzruszył ramionami i odstawił pustą szklankę na ławę obok szkalnki troya. usiadł na kanapie, spojrzał na troya, odchrząknął, gapił sie na niego kilka sekund, a potem jakby się speszył, bo wziął i poszedł upiec ciasto. no dobra, nie, ale wziął te dwie szklanki i teraz wstawił je do zlewu. zaczął je nawet myć, bo ciepła woda go uspakajała. - powoli czuję, że mam mały zjazd po wczorajszym. bo w ogóle nie spałem.

- pewnie chcesz się położyc albo cos, to moze sobie pojde, co? - spytał, bo nie chciał, żeby floyd chodził zły i zmęczony, jeszcze by go pobił albo coś. chociaz troy uznał, że floyd był dzisiaj jakiś taki trochę łagodniejszy, chociaż podejrzewał, że to przez tego kaca, moze nie miał siły podnosić na niego ręki albo coś. przyglądał się floydowi myjącemu szklanki i uznal, że byliby idealnym małżeństwem, bo floyd by naczynia mył, a troy naprawiałby zlew.... potem pokrecil glowa, bo to byly idiotyczne mysli.

- no jak chcesz, to możesz iść - powidział, chociaż to było strasznie wbrew niemu i koniec końców nie da troyowi wyjść. bardzo chciał go pocałować, ale nie wiedział, jak ma się do tego zabrać. kurczę. niby był takim ogierem i w ogóle taki groźny i niesamowity, a nie umiał się zabrać do z pozoru tak prostej sprawy, jak pocałowanie swojego nowego kolegi. skończył myć naczynia i odwrócił się w stronę troya, opierając sie tyłkiem o blat przy zlewie.

- tak. chyba pójdę - powiedział i pokiwał głowa, po czym wstał i poszedł do przedpokoju i nawet ubrał już swoja bluzę, i zabrał się za wkładanie butów, ale potem uznał, że kurcze! wcale nie chce iść, więc odstawił te buty tam, gdzie je postawił wczesniej i mruknął coś pod nosem o swojej głupocie i o tym, że się nienawidzi, a potem wrocił do pokoju, by podejsc do floyda. oparł dloń o ten blat przy zlewie i nachylil sie nad nim (te trzy centymetry roznicy robią swoje) i go pocałował. i czuł się z tym do dupy i jednoczesnie świetnie.

on poczuł za to, że nie ma zjazdu. z floydem wszystko było ok, jeśli tylko wmawiał sobie, że to jedynie fizyczność. że chodzi o ruchanie, nie o calowanie, tak. bo widzisz, floyd nie uznawał siebie za biseksualistę czy geja. uważał, że jest heterykiem, tylko po prostu sypia z facetami czasem, bo trzeba zdobywać doświadczenie i nie nalezy żałować, że sie czegoś nie zrobiło. westchnął cicho i w sumie nie wiedział nawet kiedy, a przymknął powieki i położył jedną dłoń na jego prawym pośladku, a drugą na biodrze i przyciągnał go bardziej do siebie. taaak, było fajnie.

troy nie uważał się za nikogo. w zasadzie spał tylko z jednym chłopcem, ale to jakies dwa lata temu, kiedy 'odkrywał siebie' i nie był do końca przekonany do dziewczyn, ale na tym jego homo-epizod sie skończył. wiec teraz nie wiedział, co powinien o sobie myślec i co powinien myśleć o floydzie. całując go i to teraz dosyc zachłannie, bo nie mógł sie powstrzymać (kręcił go smak floydowych ust, mieszajacy sie ze smakiem piwa), ułożył dłoń na jego karku, druga wciąż opierając o blat, chociaz w zasadzie miał ochotę zmacać jego tyłek.

floyd miał rurki dosyć obcisłe i dlatego też w jego spodniach nie pokazał sie namiocik, ale na pewno mu stanął. był wręcz szalenie podniecony całą tą sytuacją. boże. już teraz wiedział, że to będzie lepsze niż z tą lasią, z którą spał. przez moment wręcz ugniatał mu pośladki, nie zachowywał się tak delikatnie jak przy dziewczynach, nie chciał wyjść na ciotę, hahaha xd. w każdym razie kiedy już zmacał tyłek troya, oderwał się od jego ust i ściągnął z niego koszulkę, która wylądowała na kuchennej podłodze, a potem objął go w pasie i całował dalej.

szczerze mówiąc to trochę się przestraszył, bo floyd działał tak stanowczo i pewnie, kiedy on nie miał aż takiego doświadczenia z chłopcami i bał się, że wyjdzie na jakiegoś idiotę, ale potem uznał,że trudno, najwyzej floyd naopowiada wszystkim, że troy jest beznadziejny w łóżku i troy będzie musiał sie przenieść do jakiejś innej szkoły dla niegrzecznych dzieci, bo tu będzie miał popsutą reputację. w każdym razie sapnął, a potem położył dłoń, tą która wczesniej sie opierał o blat, na kroczu floyda, które chwile masował, by potem rozpiąć jego rozporek. nie miał z tym problemow, bo floyd raczej nie chodzil w damskich spodniach, a tylko z damskimi mial problemy...

no to floyd zsunął swoje spodnie z bioder uroczo do kolan i na moment znów puścił troya, żeby ze swoich spodni wyjść. teraz troy mógł zobaczyć, że floyd był podniecony i że mu stał, bo floyd miał na sobie bokserki jakieś luźne z ludzikami w róznych pozycjach seksualnych, no proszę jak adekwatnie się ubrał. kiedy już sie wygramolił ze spodni, złapał troya ta ramiona (seksowne) i przyciągnał znowu do siebie, a potem przyparł go do lodówki. kurczę, tak naprawdę to w ogóle nie był w niczym jakos specjalnie delikatny, zero czułości. maszyna do seksu, ot co. w każdym razie teraz to on pomajstrował przy troyowym rozporku, rozpiął jego spodnie, a potem wsadził mu rękę w majtki!!!!!

- o jezu - mruknął i westchnął, mruząc oczy. przez chwilę się bał (boże, biedny troy był sterroryzowany przez floyda), że floyd urwie mu penisa, ale potem uznał, że to głupie i że nie powinien się niczego bać, bo chyba floyd nic mu nie zrobi. przynajmniej nic złego. w każdym razie w międzyczasie troy próbował się pozbyc jego koszulki, bo chyba jeszcze jej nie ściągnał, a chcial sprawdzic, jak bardzo seksi miał floyd klate. pewnie byl drugim wcieleniem ade (pozdro ade!) i lubił lizac facetow po klacie. w kazdym razie byl cholernie podniecony i mial ochote zrobic floydowi loda, ale sie bal, ze nie potrafi, bo nigdy nikomu nie robil

jezu xd
floyd żył w przekonaniu, że nie zrobi troyowi loda, nie czuł takiej potrzeby i ogólnie to by mu uwłaczało tak samo jak fakt, że to troy miałby przeuruchać floyda w dupcię, a nie na odwrót. wiec póki co odwrócił ich miejscami, znaczy rozumiesz, teraz to floyd opierał sie o lodówkę, a troy o floyda, bo floydowi tak lepiej i już. masował chwilę jego plecy i ogólnie floyd miał bardzo seksi klatę. w każdym razie pocałował troya znów w usta, potem przeszedł na szyję i prawe ramię, strasznie mu się to podobało, a troy pachniał ładnie. i szalenie go krecił.

floyd tez ładnie pachniał. jak kiełbaska (<3:c) i troche jak żul, ale tylko trochę! zresztą żulozapach ładnie się komponował z zapachem piwa i papierosów i jakiegoś odświeżacza powietrza, który floyd musiał mieć w łazience (albo to sąsiedzi mieli taki mocny odświeżacz powietrza, że czuć było aż tutaj), w każdym razie troy chwilę macał floyda po klacie, ktora byla faktycznie bardzo seksi i przesunal ustami po jego prawej kości policzkowej, macajac go po prawym pośladku. i zazdroscil mu tatuaży. tatuażow. nie wiem..

znudziło mu sie stanie przy lodówce i ogólnie zastanawiał się, gdzie to zrobią, aż w końcu stwierdził, że od seksu jest łóżko i że w łóżku ruchanko jest najprzyjemniejsze na świecie, więc wymknął się troyowi z objęć, och, ale tylko na chwilę, zaraz pociągnął go za rękę w stronę swojej sypialni i opadł na łóżko, uniósł biodra lekko do góry i zsunał z dupy bokserki. potem będą sobie porównywać długości penisów!!

po drodze prawie wpadl na drzwi, ale cale szczescie udalo mu się tego uniknąć. żałował, że nie wypił więcej, bo mógłby to potem zwalać na to, że był nietrzeźwy, jakby na przykład floyd potem się już do niego nie odezwał. ale potem uznał, że przezywanie czegos takiego byłoby strasznie niemęskie, więc przestał sobie zawracać głowę czymkolwiek. w każdym razie wlazł do floydowego łóżka ale poki co wstydzil sie sciągać swoich bokserek,więc tylko pocalowal dwa razy floyda w ramię, wiszac nad nim troche.

floyd uśmiechnął się do niego, a raczej wyszczerzył, bo szykował się na to, co będzie, w każdym razie złapał troya tak za ramiona i zepchnął go w dół. hehe! chciał loda. zaraz zacznie krzyczeć, że chce. przypomina mi sie scena z obywatela milka jak koleś robił loda kolesiowi opartemu o ściane, skończył, podniósł sie do góry, a ten go z powrotem zepchnął na dół. taki krótki, pięciosekundowy epizod. w każdym razie floyd przymknął oczy i skrzyżował ręce za karkiem, wyciagając sie tak fajnie, żebra mu przebijały przez skórę i ogólnie trochę szybko oddychał.

troy zamrugał kilka razy i przyglądał sie penisowi floyda, a potem wrócił na wysokość jego twarzy. znaczy swoją twarzą. - myslisz, że zrobię ci loda, floyd? - spytał dosyć zachrypniętym głosem, a potem sie roześmiał i stwierdził, że floyd jest strasznym wykorzystywaczem, więc sie od niego odsunął, żeby połozyc sie obok niego i zmruzyc oczy. gdyby nie to, ze leżał, to pokrecił by głowa. w kazdym razie rozesmial sie i nie wiem co jeszcze.

- a co innego miałbyś mi zrobić, troy? chyba czas na ciebie - powiedział, bo się wkurzył, że ten mu coś takiego tu odwalił. ale szopka. wcale nie chciał, żeby troy szedł, chciał, żeby mu zrobił loda i został na noc, a najwyżej rano na pobudkę floyd by się odwdzieczył. whatever, ale byłoby fajnie. westchnął ciężko, podniósł się z łóżka i wdział na siebie bokserki. stanłą tak nad łóżkiem, skrzyżował ręce i wyglądał, jakby miał zaraz przypierdolić troyowi za to, ale nawet mu to nie przyszło do głowy, wiec spoko.

- jezu. super. okej. juz sobie idę, floyd - mruknął i wstał z łózka, chociaż bardzo niechętnie, bo to jego łózko było całkiem miękkie i fajnie się na nim leżało. pomyslał, jak fajnie byłoby na nim pospać. westchnął i rzucil we floyda takim biednym spojrzeniem 'spodziewalam sie, ze bedziesz fajniejszy' czy cos w ten desen i poszedl do kuchni czy tam do salonu szukac swoich ciuchow. bo nie wyjdzie w samych bokserkach na dwor przeciez.

ojejku, poczuł się jak ostatni chuj, że wygania troya tylko dlatego, że ten nie chce mu zrobić loda. ale dramat, ojoj, floyd floyd. obszedł swoje łóżko dokoła, wdział na siebie nawet dżinsy i przyszedł do kuchni. nalał sobie wody mineralnej do szklanki i przyglądał się troyowi znad szkła, kiedy pił.
- no kurwa mać - powiedział, przyglądając się fajnie wygiętemu kręgosłupowi troya rysującego się pod jego skóra na plecach bo przecież nie na dupie.