- jezu, co? nie mogles sobie wynajac jakiejs dziwki, zeby ci zrobila loda? - spytał, unoszac na niego wzrok znad swoich spodni, ktore musiał wywrócic na dobrą stronę, bo byly na złej, pewnie floyd szukał w nich pieniędzy i tak jakos wyszło. udało mu się ubrac te spodnie i jeszcze rzucił okiem na klate floyda, westchnal ciezko po raz tysięczny, a potem wział swoją koszulkę, chwilę ją miętolił w dłoni, a potem ją na siebie ubrał.

- troy, no weź przestań. troy - trochę sie denerwował, bo niby go wyganiał, ale zależało mu na tym, żeby troy został. dobrze czuł się w jego towarzystwie i naprawdę go on pociągał. boże, floyd biedny nie wiedział, co zrobić ze sobą, a co z troyem dopiero. odstawił szklankę do zlewu, a potem podszedł do niego blisko i spojrzał mu w oczy. - wcale nie traktuję cię jak dziwkę. trochę mnie poniosło.

przewrócił oczyma, ale zaraz uniósł nieznacznie prawy kącik swoich ust. ale bardzo nieznacznie! wzruszył ramionami i spuscil wzrok na swoje stopy w skarpetkach. - fajnie. dobrze wiedziec. ale chyba i tak powinienem iść. mój zlew mógł się znowu zepsuc i zalać mi cały pokój. może jakas goraca laska dobija sie do mojego pokoju, zeby mnie zjechac za to, że ja własnie zalewam. tyle okazji ucieka mi sprzed nosa..

- no daj spokój, troy. wiesz, że chcę, żebyś został? tak? nie musisz mi robić loda - nie musisz mieć pleców, po prostu bądź! przypomniała się teraz floydowi ta piosenka i mało by się nie roześmiał, psując ogół atmosfery. i tak fajnie uniósł rękę i pogładził go po policzku, miał szorstkie te policzki, ale floyd też, wiec mu to nie mogłoby przeszkadzać. - ale zostań. dobra? nie obrażaj się.

kurde troy mógł sie nie ubierać, to byłoby fajniej;/ - okej - mruknął i usiadł na kanapie tak, że ta aż zaskrzypiała. troche sie przestraszył, że ją zepsuł i że floyd się zdenerwuje, ale zaraz przestała skrzypieć. zamrugał kilka razy a potem nachylil sie i ukryl swoja twarz w dłoniach (lokcie mial oparte o kolana, mam nadzieje, ze potrafisz to sobie zobrazowac) i rozesmial sie. - to jest jakies durne. nie caluje sie z facetami. nie jestem jakims, nie wiem, gejem..

w tym momencie jednak wolał, żeby troy poszedł, bo nie chciał o tym myślec i nie chciał być gejem ani nawet biseksualistą, nie chciał! to takie okropne. podszedł do niego i usiadł obok na kanapie, klepnął go tak dwa razy mocno w ramię tak jak sie pocieszają koledzy.
- no ja też nie jestem - próbował wyjść na luzaka, ale nie mógł, bo jedyne na co miał ochotę, to na przeczesanie palcami włosów troya. a to nie jest zbyt męski odruch.

- och. no tak, jasne - powiedział i zerknął na niego, wczesniej troche sie prostując, bo floyd przetrącił mu cos w kregoslupie. pewnie go połamał. - masz jeszcze piwa? bo w zasadzie chetnie bym sie napil. - liczył na to, że jak wypije jeszcze kilka piw to sie rozluźni i uda mu sie nie myslec o tym, czy jest gejem, czy nie jest, czy powinien sobie isc, czy cos tam cos tam. taaa, moze jak sie napije to bedzie mogl zrobic floydowi loda bez mysleniu o tym, ze to chore i ze czuje sie jak dziwka.

- spoko. jest. czekaj - powiedział i poszedł do lodówki. miał dużo piwa. wyjął dwie puszki tym razem i znów nalał do szklanek fajnie i przyniósł je na ławę, postawił, sam opadł obok troya. czuł sie trochę niezręcznie, siedząc obok niego w bokserkach i w ogóle dziwnie bylo mu po tej nieudanej próbie zmuszenia troya do seksiku oralnego. - nie wiem, troy, jak to jest. kompletnie tego nie rozumiem. podobają mi się laski, okay? nie jestem gejem. nie wiem jak z toba.

- tak, mi tez podobają się laski - powiedział. chcial dodać, ze floyd tez mu sie podoba, ale uznał, że to byłoby cholernie nie męskie, albo że floyd móglby uznać, że troy ma go za laskę, a tak wcale nie było. napil sie piwa i pewnie wypił od razu pol szklanki. zastanawiał się, czy floyd zawsze pije piwo ze szklanek. nawet on sam pił zazwyczaj prosto z puszek czy tam z butelek.. moze floyd kolekcjonowal szklanki i chcial sie nimi pochwalic.

floyd pije ze szklanek piwo zawsze, bo mój tata pije xd. fajne powiązanie, no nie.
- o mój boże, wyluzuj - westchnał pownie i jeszcze raz zaraz po tym! oblizał wargi i dopił piwo do końca, pił piwko super szybko, koledzy kiedyś mu kupili na urodziny kask piwosza i czasem go zakładal dla jaj, kiedy przychodzili. - wyszło jak wyszło. nie roztrząsajmy tego. fajnie było i już - wzruszył ramionami. - więc nie wiem, hm, troy, zostajesz na noc, wychodzisz? jak ci to pasuje.

zerknął na niego spod przymrużonych powiek. kurcze, nawet jesli był glupim dupkiem, to wciąż go pociągał jak cholera i miał ochotę sie na niego rzucić. ale obiecał sobie, że juz nie będzie go całował ani nic z tych rzeczy, no, przynajmniej nie ze swojej inicjatywy. bo stwierdzil, ze wychodzil na napaleńca. - taaak, fajnie bylo. nie martw się, nie opowiem żadnym twoim kolegom - obiecał i sie wyszczerzył, po czym dopil swoje piwo. - chyba nie będe zostawał. to byłoby trochę, hmm, dziwne. nie wiem.

- to wszystko jest już tak dziwne, troy, że mi nie zrobi różnicy - czytaj: nadal mam na ciebie ochotę, kolego, ale troj tego nie mógł wiedzieć ani widzieć, więc nie przeczytał. może nie umiał nawet czytać, kto go tam wie. floyd na przykład miał dysgrafię tak sobie własnie wymyśliłam i zawsze pisał jak kura pazurem, wiec musiał czasem w podstawowce przepisywać zeszyty na protesty nauczycieli.

biedny:c tez musialam przepisywac bo strasznie gryzmole. - aha. okej. zobaczmy co jest w telewizji - powiedzial zgrabnie zmieniajac temat. przynajmniej mial nadzieje, ze wyszlo zgrabnie. złapał pilota od telewizora i zaczał przełączac ale nie mogl znalezc nic sensownego. modlil sie tylko, zeby nie było akurat żadnych filmow o gejach w telewizji bo chyba by sie wtedy popłakał;/

floyd bardziej luzował, bo on był doświadczony w tej kwestii i wmawianie sobie, że to tylko fizyczność bardzo mu pomagało.szczerze mówiac, to nie bardzo wiedział, co ma teraz z troyem robić, bo co innego można robić z troyem prócz seksu z nim i wpierdolenia mu... kurde.
- powinien lecieć mecz eowdjfjsjsj - powiedział, bo był obeznany.

wlaczyl mecz i ja ide sie kąpać..

no to oglądali mecz i jak przyjdziesz to napiszesz posta ;d

ide spac to pewnie troy zasnął na tej kanapie i jak sie jutro obudzi to będzie mu strasznie glupio ;o

szczegolnie ze flojd poszedl sie kurwic;/

ale wroci zanim jego kochanie to ogarnie

no więc jak wszyscy mogą zobaczyć wrócił. znaczy wrócił koło szóstej rano, trochę zalany i w ogóle. położył się w swoim łóżeczku i zasnął. i spał ciągle. więc troy powinien stłuc wazę dynastii ming z XV w. stojącą na szafce, by go obudzić hałasem, hihi.

troy nie był pewien, czy floyd jest w domu, podejrzewał, że wyszedł on żeby kupić im coś do jedzenia (np. jakies super romantyczne swieze bagietki), w kazdym razie w końcu się obudził. i czuł się niezwykle pognieciony i zmęczony, nienawidził spac na kanapach. poszedł do kuchni, by zrobić sobie kawę. więc robił tą kawę gwiżdżąc.

okej. to lepsze od tłuczenia waz. pomińmy fakt, że floyd nie miał nic zabytkowego w swoim mieszkaniu prócz swojego pierwszego mleczaka, który gdzieś schował w pudełku. aha, no i miał pieniądze w sejfie jakimś, to byłoby fajne. w każdym razie gwizdanie do niego dobiegło i ekspres hałasował, więc wyszedł z sypialni w jakimś tiszercie i gatkach!
- o jesteś jeszcze.

zamrugał kilka razy i uśmiechnął się do floyda. kurczę, chyba będzie musiał sam zdobyć sobie śniadanie, bo najwidoczniej floyd nie byl jeszcze po świeże bułeczki. - jestem. cześć. zrobić ci kawy? - spytał, klepiąc dlonią ekspres do kawy, ktory chyba się krztusił. to pewnie był jakiś zabytek.. - mam nadzieję, ze nie przeszkadzam ci za bardzo.. zresztą jak wypije kawe to chyba będe się zbierał - powiedział. nie miał ze sobą szczoteczki do zebów a nie mógł funkcjonowac bez ich umycia.

- spoko. zbieraj się. mi wszystko jedno, ale zrób tę kawę. czuję się jakiś niewyspany - czuł sie zajebiście wymietolony i miał lekkiego kaca morlanego przez wczorajsze figle z troyem, ale jeśli miałby okazję to powtórzyć, nie opierałby się dłużej niż pięć sekund i znów na niego rzucił. usiadł sobie przy stole i gapił się na tyłek troya, bo nie miał więcej do roboty.

a powiem ci w sekrecie, że tyłek troya był calkiem kształtny i ponętny, więc na miejscu floyda trudno by mi się było oprzeć, by go pomacać. zrobił więc tez druga kawę, co trwało pewnie piętnaście minut, bo to różnie bywa z zabytkowymi ekspresami do kawy. - faktycznie wyglądasz, jakbyś się nie wyspał. masz niewygodne łóżko, czy cos? - spytał, stawiając kawę przed floydem. sam usiadł naprzeciwko niego. i w zasadzie uznal, że to pytanie było durne, bo doskonale wiedział, że floyd ma wygodne łóżko.