załpał ja niby przypadkiem od tylu za biodra i szepnal do ucha - w ogole to luckas jestem, milo mi - usmiechnal sie i kucnąl do szafki po cukier. nasypał z torebki do szklanki. na szczescie nie slyszal porpozycji flojda kierowanej do addison i wyszedl z kuchni, puszczajac oko blondynce na koniec - blondynce addison.

- a po studencku! - zaczaiła o co chodzi w końcu - okej! - nawet nie zauważyła, że luck wszedł i jakaś lasia. patrzyła na floyda. oblizała wargi z podniecenia i zapomniała, że miała zaliczyć dziś luckasa;/

poszedl sie pociąć do lazienki. i spiewal goodbye my almost lover jak majkel w ofisie:c. albo dalej siedzial na kanapie i nic nie spiewal. a i skoro joan do niego przyleciala to sie trochę rozbudzil i usmiechnął się do niej, bo leciał na jej włosy. - cześc. jestem troy i w zasadzie sam nie wiem, co tu robię. to jakas wasza mała zamknieta impreza, czy cos? - spytal, rozgladajac sie dookola po mieszkaniu flojda.

więc zaciągnął się, położył rękę na szyi addison, otworzył usta i przyłożył do jej ust i dał jej swój dym, to było strasznie fajne, jak rybi pocałunek! ale potem musnął czubkiem języka jej dolną wargę, przejechał po niej całej i zaczął ją całować, a papierosa zgasił w popielniczce, by drugą rękę położyć na jej kolanie.

/dobrze ze jej sie nie zrzygał w buzie.

- Gdybym tylko wiedziała - wzruszyła ramionami i przewróciła teatralnie oczami, opadając na kanapę. - Wiesz, właściwie to chyba nie będę się już z nimi trzymała - powiedziała, kiwając poważnie głową i marszcząc brwi. - Ogólnie wszyscy tutaj na siebie lecą, liżą i zaliczyli już zgony. Nie tak wyobrażałam sobie grupę przyjaciół... - wyznała mu swoje refleksje. - Są też zjarali. Może wmówimy im, że nie mają kolan? - zaproponowała z entuzjazmem.

stala jeszcze przez chwile w tej kuchni nie wiedzac co i jak, ale potem wyszla za luckasem. - dzieki. za cukier znaczy. -dodala bo nigdy nic nie wiadomo. - to ja juz pojde - wskazala na drzwi, w przypadku gdyby luck byl uposledzony i nie wiedzial o co jej chodzi.

wow, nie wiedziała, że tak to się wszystko potoczy. wrzuciła fajkę do umywalki bo powiedzmy była niedaleko i położyła dłonie na jego plecach, siadając mu na kolanach. złapała go ząbkami za wargi po czym znów wepchnęła mu język do ust wirując nim po jamie ustnej xddd

szkoda tylko, że jak wychodzila wylał na nią drinka - ja pierdole - czasami tak zastepował slowo przepraszam. spojrzał na kendall, mial tylko nadzieje, ze nie rzuci sie zaraz na niego z pazurami - chyba jednak nie pójdziesz..

- ta opcja z kolanami jest całkiem niezła... jak chcesz, to możesz trzymac się ze mną albo coś - zaproponował, ale żartem, bo nie był chyba gotów, by mieć przyjaciolke-laske. byl na to jeszcze zbyt malo dojrzaly psychicznie. skrzywil sie, slysząc jakies mlaszczące pocałunki z kuchni i pewnie zabolało go serce, kiedy uznal, ze to pewnie flojd. - czego się spodziewalas w takim razie po grupie przyjaciol, joan? - spytał, przygladajac sie jej.

no, on odwzajemniał pocałunki i naprawdę się lizali, tak bardzo bardzo, w sensie, wow, wirnik języków i te sprawy xd. i z punktu widzenia mojej babci mogłoby to wyglądać obrzydliwie, tymczasem floydowi się podobało, pewnie siadła mu okrakiem na kolanach, wiec jedną dłonią macał jej mikro pierrsi czy co ona tam miała na ich podobieństwo, a drugą trzymał na jej tyłku.

-starasz sie mnie uwiezic? - zapytala unoszac brwi. zerknela w strone troja ktory wygladal pociesznie i doszla do wniosku ze w razie gdyby luck chcialby ja zgwalcic lub zamordowac to schowa sie za troja. zerknela na swoja mokra bluzke przez ktora przeswitywaly jej suty. xd

nie miała mikro piersi, miała nawet takie dobre! xd czesała mu wargi i w ogóle xd podnieciła się dziewczyna, nawet plecy już ją nie bolały, mimo że trzasnął nią parę razy! zaraz mu wspomni o troyu i po całowaniu, wpierdoli jej znów...

popatrzyl sie na suty kendall i sie do niej usmiechnal..

- Wiem, że nie wyglądam na specjalnie uduchowioną, spragnioną ciepła dziewczynę - wskazała palcem czarne obwódki wokół oczu. - Ale takich przyjaciół miałam... w drugiej gimnazjum - wyznała, po czym sama przed sobą stwierdziła, że to dziwne. - Hej, już chyba nie potrzebuję tej całej szkoły - powiedziała zszokowana, myśląc o tym, co czeka ją pierwszego września. - Może mi odbija... przepraszam, że paplam takie bzdury bez sensu... zawsze krytykuję ludzi, którzy zwierzają się dopiero poznanym ludziom. jestem żałosną hipokrytką... - spuściła głowę i zakryła twarz dłońmi.

chyba raczej by jej nie wpierdolił przy wszystkich, bo luckas by mu dał w zęby nawet pomimo przyjaźni, eh. w każdym razie floyd całował naprawdę dobrze, miał duże doświadczenie i tak dalej. w końcu jednak się od niej odlepił, nie wiem jakim cudem, ale jego zdaniem była trochę młoda. w każdym razie oparł czoło o czoło addison i się wyszczerzył, obie ręce teraz trzymał na jej tyłku.

popatrzyła się na suty kendall i sie do niej uśmiechnęła..

suty kendall popatrzyly na troja

- oj tam, wcale nie.. - faktycznie nie zrobil tego specjalnie, dopiero teraz doszedl do wniosku, ze odwalił kupe dobrej roboty. spogladal katem oka na addison, nawet nie był zazdrosny, wiedział, ze nastepna impreza i moze ja polizac, ale czy mu sie bedzie chciało.. - zostan, nic Ci nie zrobie, ej ! - spojrzal na kendall.

- nie wiem, czy jestes taka hipokrytką, ale nie wydaje mi się, zebys byla żalosna - zapewnił ją i pogladzil ją po ramieniu w ramach pocieszania. potem się znowu usmiechnal tym razem do sutkow joan. albo tylko do niej. - idziesz do tej szkoly, tak? pierwszy rok? - spytał, przygladajac sie jej. przez ten paskudny (przynajmniej jego zdaniem) makijaz wygladala na sporo starsza, wiec nie potrafil okreslic ile miala lat.

/ aha zapomnialam o sutach. no wiec byl pod wrazeniem i tak dalej ;*

addie nie widziała przez ścianę sutów kendall i się nie uśmiechnęła, znaczy uśmiechnęła się ale do floyda. - dobrze całujesz - stwierdziła... popatrzyła na niego - wiesz co floyd, muszę już iść - zaczęła z niego schodzić xd

wlozyla rece pod swoja koszulke od dolu i odsunela material koszulki nieco od piersi bo sie wstydzila, tak to jest jak sie nie nosi bez stanika. - dobra, bo i tak nie chce umrzec na zapalenie pluc - wzruszyla ramionami. - jak sie w ogole nazywasz? - zapytala i usiadla na stole

Westchnęła ciężko, podniosła się jednak, zamachując przy tym długimi włosami. - Pierwszy rok - wyznała z niesmakiem i nutką niechęci w głosie. - Chodzisz tam? Bo, uwierz, wydajesz się całkiem normalny. Ta szkoła przyprawia mnie o dreszcze, a to, że do niej idę, kumuluje moje uczucie bycia wariatką - wyznała po raz kolejny, kiwając głową z przejęciem. Chwilę potem spostrzegła uśmiech chłopaka i odwzajemniła go najszczerzej, jak potrafiła. Chyba uczucie zamroczenia po alkoholu minęło, wróciły jednak oznaki przeziębienia. Pociągnęła kilka razy nosem.

- okay - powiedział i wsumie fajnie, bo nie miał ochoty na takie siedzenie z nią, poza tym miał trochę wyrzuty względem troya. i to i tak on pierwszy wyszedł z kuchni do salonu. - cześć, kendall. bo masz na imię kendall. dobrze pamiętał? - zapytał, wyrastając kendall zza pleców. musiał ją obczaić.