- a co, było ci na nim niewygodnie? - rzucił i uśmiechnął sie głupkowato, bo on chciał koniecznie pokazać, że całą tę sprawę traktował bardzo luźno i podchodził do tego luźno i że wszystko było u niego takie luzackie, że oja! naprawdę trzeba im dziewczyny do trójkącika ;x. - nie no, po prostu nie mogłem zasnać - a raczej kurwiłem się na dyskotece przez całą noc... chciałoby się powiedziec, hihi.

- nie, co ty. było mi dosyc wygodnie - powiedział i podrapał się po policzku. on nie do końca potrafił się wyluzować, bo jak dla niego było to dosyć poważne i w ogóle. chociaż się staral nie przejmowac tym wszystkim. - skoro masz takie wygodne łóżko i w ogóle, to czemu nie mogłeś zasnąć, co? mi na przykład świetnie się spało, chociaż twoja kanapa nie nalezy do najwygodniejszych - zauważyl, upijajac troche kawy.

- o boże, musisz to poddawać analizie? - przewrócił oczami. o rany, wychodziło to tak, jakby nie mógł zasnać, bo rozmyślał godzinami o troyu, a wcale tak nie było, bo floyd zrobił wszystko co było w jego mocy, by nie mieć okazji do rozmyślań, ale oczywiście na pewno będzie o nim myślał. jego napalenie w końcu nie zostało spożytkowane, czyż nie?

- nie. sorry, już nie bawię sie w twojego psychologa - przewrócił oczyma i dopił swoja kawę. potem poprawił swoją pomiętą koszulkę, w której czuł się trochę nieswojo, bo pewnie każdego dnia rano prasował koszulkę, spodnie i majtki, które tego dnia chciał ubrać. pewnie robił to na podłodze w kałuży wody, bo lubił prąd.

- okay, cieszy mnie to - westchnął i wypil swoją kawę. on wszystko pił szybko. pod stołem przypadkiem jego kolano dotknęło kolana troya, natychmiast je cofnął, nie chciał takiego czegoś. - nie masz numeru mojego telefonu - powiedział, co oznaczało, że chciał się jeszcze spotkać. BOŻE TO TAKIE SŁODKIE! ZW OBIAD

- tak. chyba nie mam. ale przynajmniej wiem, gdzie mieszkasz - zauważył, rozglądając się po kuchni. miał ochotę zrobić sobie jeszcze jedną kawe, ale uznał,że to byłoby nadużycie gościnnosci floyda, a szkoda, bo miał ochotę jeszcze trochę z nim posiedzieć i na niego popatrzeć. - to znaczy mozesz mi zapisac swoj numer, jesli chcesz.. - powiedzial po chwili namyslu i podal mu swoj telefon.

podał mu ten numer. a potem pocałował go na dowidzenia xd. i zasnął. bo ja zjadłam obiad i mnie rozbolała głowa, a idę jeszcze po zeszyty do tesco ; d.

ej no to addison i floyd poszli. poradził jej sie rozgościć i poszedł się odlać, hehehe.

znaczy przyszli nie poszli, ok.

Joan weszła do środka z papierosem w ręce - dym ciągnął się za nią za każdym krokiem. Fioletowe sińce pod oczami odznaczały się na jej bladej cerze. Stukot wysokich, czarnych obcasów przebijał się przez dźwięki muzyki. Rozejrzała się po zebranych i szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy. Pomachała do gości i krzyknęła: - Hej wszystkim! - siadając na jednej z kanap.

siedziała więc i rozglądała się xd pomachała do joan, która właśnie wbiła się do floyda - siemanko, możesz mi dać jednego szluga bo sobie dzisiaj nie kupiłam - powitała ją tak jak wszyscy się w tych czasach witają, daj szluuugaaaa

Papierosa, którego trzymała w ręce wsadziła dziewczynie do ust. - Rzadko noszę torebkę. Nie mam kieszeni, nie mam szlugów jak mogłaś wydedukować z moich słów... nieważne, trzymaj - uśmiechnęła się i dziarsko zatarła ręce, wyciągając przed siebie długi nogi. Zrobiło jej się gorąco, zdjęcia więc z siebie czarną ramoneskę i rzuciła ją za kanapę.

podziękowała za szluga, tak nic więcej już nie powiedziała. paliła papierosa aż do wykończenia po czym wyrzuciła przez okno peta. właściwie była za tym by dziś się schlać do upadłego, co im szkodzi conie! - hm, może wypijemy wódkę jakąś albo wino? tak dla napierdolenia się - zaproponowała.

długo sie odlewał. w każdym razie wydawało mu się naturalnym to, że wszyscy zazwyczaj do niego wbijali bez pytania i czasem przychodził do domu i już ich zastawał w swoim mieszkaniu, chociaż nie mieli kluczy. więc widok joan nie zrobił na nim specjalnego wrażenia, choć palnował zabawić się dziś dobrze z addison. odłożył to na kiedy indziej i walnął się między nimi na kanapę, rozkładając ramiona i kładąc ręce na oparciu za nimi.
-siemka! - roześmiał się wesoło.

- Jeju jeśli podpalisz trawnik...? - spytała a w myśli dodała "OlaBoga!". - Jestem chora... - dla lepszego efektu pociągnęła nosem i pokiwała głową. - Ale nie jestem w sumie jeszcze na lekach, więc nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się po raz kolejny, bo była w dobrym humorze. Chociaż właściwie to w neutralnym - przynajmniej nie męczyły ją żadne problemy. Niespodziewanie między nimi pojawił się Floyd. - Hej - dodała, unosząc dłoń w roli powitania. Pewnie wyczuła napięcie seksualne między addison a nim i zrobiło jej się głupio.

Nie czytałam tego co tam wczesniej pisaliscie, więc mam nadzieję, że nic mnie nie ominęło. I ogólnie widzę, że floyd jest jedynym facetem HEHEHEHEH. Dobra Joy przyszła i w ogole weszła bez pukania, bo skoro to paczka to uznała, że może sobie pozwolic na takie zachowanie. -czesc wam lesbijki. -przywitała wszystkich i usiadła między kimś a kimś.

- nie podpalę trawnika - upewniła ją - to więc skmińmy jakieś alko i pijmy! - zadecydowała i popatrzyła na floyda, mógłby się napić w sumie. zrobią trójkącik i w ogóle będzie fajnie. właściwie to addison miała ochotę na floya nawet wtedy gdy ją bił xd ale zostawmy to dla siebie. pomachała do joy, która nie była w tej paczce tylko heath! ;/ xd

/jakbym wrzucila troya to bylyby juz calkiem same laski..

/no zamienilam bo heath jest zajety tera;/

/ ;/

- mysle, ze to ja jestem tutaj najmniej lesbijką... - stwierdziła i wstała z kanapy, bo pomyslala, ze z czterema osobami na kanapie jest już trochę tłoczno. To Joy miala byc w tej paczce? xd lol, w ogole ciagle pisze Yoj, jestem niedorozwojem. Domyslila sie, ze znajdzie cos u Floyda w kuchni, dlatego szybkim krokiem sie tam udała. Rownie szybko worcila, z butelką wódki w ręku i otępieniem na twarzy. Raz jeszcze pociagnela nosem. - Czuje sie jak trup. Musze cos wypic. - otworzyła butelke, uchyliła łyka, zakrecila ja z powrotem, zdążyła sie tez skrzywić i rzuciła alkohol siedzącym na kanapie.

Dobra japa konie. To joy nie przyszła. Przyszedł heath (chciałam napisac keath) z billy. -Czesc wszystkim. To jest billy. Moja bardzo dobra znajoma. -powiedział i obrzucił wszystkich spojrzeniem zeby nie sapali czy coś. Obejmował ciągle billy żeby nie czuła się obco w otoczeniu paczki.

Wyszła bo pomyliła paczki. Miała przyjsc na stowarzyszenie lesbijek ;/

ale jesteś, myślałam, że będą we czworkę. zuzia, wrzuć troya,zrobi się mega seksualnie xdddd. ok żarcik taki.
w kazdym razie był zadowolony z otoczenia trzech lasek i jego samego w jednym mieszkaniu, jednakże wiedział, że one by się nie dały namówić na numerki, a on nie wyrobiłby przy trzech facetkach. kiedyś czytałam artykuł o tym, że jakis facet sie założył, że bedzie uprawiać seks przez ileś tam godzin, uprawiał, a potem umarł ;x.
- okej, rozumiem, że wymagacie ode mnie alkoholu, drogie panie - roześmiał się i podszedł do szafki, która stanowiła barek. wyjął z niego 0,7 sobieskiego. bo sobieski jest wszędzie, ju noł. tak jak reszta innych rzeczy ehehehehe.

zastanawiała się, czy heath myslał, że była lesbijką, bo szczerze mówiac nie widziala zbyt wielu facetow, ktorych moglaby podrywac. jesli nie liczyc floyda oczywiscie. usmiechnela sie do wszystkich i sie przedstawila, rozgladajac sie dookola. wydawalo jej sie to calkiem ladne mieszkanie. moglaby sie wprowadzic do floyda, gdyby jej ciotka umarla i kot zjadlby testament i billy nie dostalaby mieszkania w spadku... - masz super wlosy - rzucila do joan. pewnie na nia leciala.