on ledwie zdążył pozbyć się kurtki. przekręcił zamek w drzwiach, żeby nitk niepowołany z tej całej paczki nie wpakował mu się do mieszkania. był strasznie, strasznie napalony na troya i całując go, zaczął juz rozpinać jego spodnie i zsunął mu je z tyłka, po czym położył mu rękę na kroczu i je masował, drugą masując jego plecy gdzieś na wyskości lędźwi oczywiście pod koszulką.

pewnie skopał gdzies swoje spodnie na bok, bo musial sie polansic swoimi fajnymi bokserkami w jakies wzorki, ktorymi koniecznie chcial sie pochwalic flojdowi. calujac go straszliwe zachładnnie podwinął jego koszulkę, żeby zaraz na chwilę się od niego odsunąć, by móc się najpierw pozbyć tej jego koszulki, potem swojej również, żeby mogli zrobic konkurs kto ma seksowniejsza klatę.

potem sobie zrobią, teraz nie czas na konkursy, bo floydowi właśnie stanął. teraz będzie konflikt interesów i mogą się pokłócić xd. whatever. w każdym razie chwycił troya za pośladki i przyciągnął go do siebie, więc ocierali się o siebie wszystkim, czym tylko powinni byli, a potem naparł na niego i jakoś tak wiesz, z dość dużym rozpędem popchnął go na kanapę xd. i roześmiał się, wyskakując wesoło ze swoich bokserek, które zostawił na podłodze.

przewrocil po drodze jakąs butelke, ale sie tym średnio przejął, zwalil jakaś niepotrzebną poduszkę z kanapy i probowal ściągnac swoje bokserki. szkoda, ze tak krotko sie nimi chwalił przed flojdem, ktory sie ani troche nimi nie zachwycił, przez co morale troja trochę spadły, chociaz wciaz byl cholernie napalony i szczerze mowiac nawet mial w dupie wszelkie konflikty interesow. w kazdym razie az oblizal usta, przygladajac sie chwile flojdowi.

- okay, więc - zatarł ręce i no cóż, wiadomo, władczy floyd chciałby podupić troya? czy coś w tym złego... chyba nie. w każdym razie miał na niego cholerną ochotę, ale dlaczego on siedzial na kanapie i patrzył na niego trochę tak, jakby na coś czekać, zamiast się wypiąć w stronę floyda, by on mógł zrobić swoje? i czemu to brzmi tak brzydko i brutalnie? xd - odwróć się, troy - westchnął.

kurde mial nadzieje, ze flojd mu przynajmniej obciagnie w ramach rekompensaty czy cos ;/ w kazdym razie haha wypial sie do floyda, wczesniej sie odwracajac i mial cicha nadzieje, ze floyd nie bedzie chcial mu przy okazji wpierdolic na przyklad bo nie wiedzial jak to z nim bylo...

xd... ucieszył się, że poszło tak łatwo z troyową uleglością, sądził, że będzie trudniej. cóż, floyd na pierwszym miejscu kładł swoje potrzeby, nigdy nie nauczył się jeszcze, że trzeba nie tylko brać, ale i dawać... napisałam na odwrót, hah i musiałam skasować. w każdym razie, jak łatwo się można wziąć, wziął troya. no i go posunął, hihi.

troche sie martwil ze zlapie cos od flojda skoro z niego taki szmaciarz i rozbojnik xd ale nie dawal tego po sobie poznac, tylko grzecznie sapal i w ogole! nie potrafie sie seksic gejem na forum omg! przygryzl swoja dolna warge, zeby nie piszczec i nie jeczec za bardzo, bo wyszedlby na laske..

okej juz chyba i tak wyszedl przez swoja uległość;/

spoko, jeszcze się rpzyzwyczaimy do posuwania w dupcię gejami xd. omfg. ok. dobra. biorę sie w garść. doszedł, to na pewno i na pewno w troyu też, zastanawiam się, jakie to odczucie, ale chyba wolę nie xddd. no dobra, w kazym razie, skoro miał już orgazm, to teraz z troya wyszedł i położył się na podłodze, trochę spocony i w ogóle, i zapomniał o troyu, na przykład o tym, że powinien był mu się odwdzięczyć czy coś, tylko sobie tak leżał i dyszał.

biedny troy!! walnal sie na plecach na tej kanapie, przymykajac oczy, otarl pot z czola i przeczesał palcami swoje wlosy, by potem przewrocic sie na bok i rzucic okiem na floyda, ktory wygladal calkiem pociesznie. troche jakby umarł, ale wciąż pociesznie. - hej, floyd - odchrząknął i podrapal sie po prawym ramieniu. - nie zapominaj o mnie - rzucil. troche niesmialo, no ale kurde..

- ale co? - spojrzał na niego lekko przymrużonymi oczyma i uniósł się na łokciach, spoglądając ciągle na troya. zastanawiał się, o co mu chodziło, bo do głowy nie przyszło floydowi, żeby coś jakoś tam z siebie dać troyowi. niby dlaczego miałby to w końcu robić? oblizał usta, które trochę go tak nie wiem jakie to słowo dobre będzie, ale świerzbiły xd od pocałunków, znaczy nie wiem.

- jezu. nic, niewazne. jestes strasznym egocentrykiem - powiedzial i poszedl do lazienki zwalic sobie konia, zgarniajac przy okazji swoje bokserki z kanapy bo zrobilo mu sie chlodno. trzasnal nawet drzwiami od lazienki i postanowil wziac przy okazji prysznic;/

na początku w ogóle nic do niego nie dotarło i troy nie zrobił na nim większego wrażenia. zebrał sie nawet do kupy i wstał, założył bokserki i jak tak stał to pomyślał, ze chyba rzeczywiście zachowal sie nieładnie w stosunku do troya i chwilę stał nawet pod drzwiami łazienki, przysłuchując się odgłosom bardzo ciekawym z niej dochodzacym, ale nie umiał się przemóc,by wejść do środka i przyznać się do błędu, wiec ciągle tylko tak stał.

troy pewnie siedzial pol godziny w łazience, więc współczuję floydowi, jak tak stał, pewnie jeszcze zmarzł i będzie chory i przez to wszystko umrze. w kazdym razie ladnie pachnący troy wylazł z tej łazienki z recznikiem przerzuconym przez ramię, mokrymi wlosami i w swoich bokserkach, i popatrzyl sie na floyda troche bez wyrazu bo sie obrazil, a potem skierowal sie do kuchni, bo byl glodny. - moglbys mi chociaz zrobic kawe, floyd - powiedzial.

okay, floyd był głęboko zamyślony i nie wiedział, co może mówić, a co nie w takiej sytuacji, kiedy jego partner chyba bardziej chciałby, żeby zrobił mu loda niż kawę, a floyd nie chciał zrobić ani jednego ani drugiego, ale w końcu podszedł do ekspresu i go włączył. wyciągnął nawet ładną filiżankę z szafki.
- o cholera, dalej jesteś obrażony? - zapytał i przewrócił oczami, udając takiego, co go nic nie obchodzi.

- tak. spodziewałem się po tobie czegoś więcej, floyd - powiedział i podrapał sie za uchem, potem oparł dłonie o blat kuchenny i rozglądał się za czymś do jedzenia, ale nic nie dostrzegł, wiec westchnał tylko ciezko i odwrócił się do floyda, usmiechajac sie troche niemrawo. - zreszta jak wypiję kawę to będe się zbierał. i nie martw sie, juz nie bede cie sledzil - foch forever!!!!!!!!!!!!!!!

- o jezu, troy - mruknął i postawił na blacie kawę już zrobioną obok troya, a potem stanął przed nim i oparł sie o ten blat rękoma po bokach troya, który teraz był troche niższy, bo jak się opierał o ten blat, to tak było. w każdym razie floyd spojrzał mu prosto w oczy i przygryzł lekko dolną warge. - mówisz poważnie?

- tak. wyglądam, jakbym nie mówił poważnie? - spytał, unosząc prawą brew a potem westchnął. poczuł się jakis taki osaczony przez floyda przez to, że się tak opieral po jego bokach o ten blat. - w zasadzie ty wcale nie traktujesz mnie poważnie - zauważył po chwili namyslu i odsunal go od siebie, a moze wręcz odepchnął, zeby moc isc poszukac swojej koszulki i spodni. w zasadzie nawet odechcialo mu sie pic kawy.

podrapała się po karku, bo wydawało mu się, że niewdzięczny komar ukąsił go w nocy. nie wiedział, że troy może mieć jakieś problemy w zwiazku z tym, że floyd nie traktował go poważnie.
- sam mówiłeś, że zazwyczaj nie robisz takich rzeczy, więc nie oczekuj ode mnie nagle, że zacznę cię traktować poważnie - powiedział lodowato, urażony przez to, że troy go tak odepchnął niemiło od siebie, ze floyd musiał się przytrzymać czegośtam, by nie upaść na ziemię. pewnie przytrzymał się powietrza.

- czemu nie sądzisz, że powinienes mnie traktowac poważnie w związku z tym że nie jestem jakąś męską dziwką, czy cokolwiek? jezu. jestes pojebany - stwierdził i wdział na swój tyłek swoje sponiewierane gdzieś w przedpokoju dżinsy, a potem ubrał tez koszulkę, rozglądajac sie, czy przypadkiem nie zgubił gdzies u floyda portfela, czy komórki, bo nie miał zamiaru juz do niego wracac skoro był takim niewdzięcznikiem.

- o boże, wysuwasz takie wnioski, bo nie chcę zrobić ci loda czy co?! - warknął, bo na to wychodziło. w każdym razie podszedł do troya i szarpnał go za ramię, odwracając w swoją stronę i spojrzał naniego uważnie. - kurwa mać, wiem, że może się czujesz pogubiony w tym wszystkim, ale nie ty jedyny! - wycelował palcem w jego klatkę piersiową, a potem złapał się za glowę tak wiesz i podszedł do okna.

jezu przeczytalam ze jego glowe zlapał i sie zastanawiałam, czy wziął ze sobą ta jego głowę. - tak. kurde, floyd, nie wiem czemu nie mogles mi chociaz obciagnac za to, ze dalem ci sie przeleciec. naprawde nie rozumiem w czym tkwi twoj problem. najwidoczniej naprawde jestes cholernie samolubny - westchnąl i przyglądał się mu chwilę, by potem pokręcic głowa i włożyc buty a ja zw na chwile.

- no bo jestem! dlatego nie mam nigdy nikogo, bo ludzie ze mną nie wytrzymują. wiec możesz sobie iść, troy, mam cię głęboko w swoim poważaniu i całe to obciąganie również - powiedział, gapiąc się w stronę okna, bo oczywiście nie mógłby powiedzieć mu tego w twarz, nie dałby rady, jak uznał. i nie potrafił zatrzymywać ludzi w drzwiach ani przepraszać za niewłaściwe postępowanie i teraz nad tym myśląc, czuł się okropnie.

- nienawidzę cię, floyd. jesteś straszny - podsumował go i chwilę stał w miejscu, a potem westchnął ciężko i poszedł do kuchni, żeby wypić błyskawicznie swoją kawę, bo już nawet się zastanawiał, czy nie mógłby wziąć na wynos w tej filiżance floyda ale uznal, że to byłoby głupie, jakby wracał do akademiku, ktory wcale nie był tak blisko, z porcelanowa filizanka w ręce. w kazdym razie potem wrocil do pokoju i podszedl do floyda, i pocalowal go w ramach pożegnania i swojego rodzaju zaprzeczenia swoim slowom.