przyszedł, bo pomyślał, że chyba fajnie będzie zrobić troyowi niespodziankę. ubrał się ładnie w granatową koszulę, czarne rurki, trampki konwersy, skórzaną kurtkę i poperfumował. zapukał. biło mu serduszko mocno </3.

troy próbował ogarnąć jakies lekcje. naprawdę się nudził i nie mógł znaleźć sobie lepszego zajęcia, a uznał, że nie będzie zawracał floydowi głowy, a poza nim nie mial zbyt wielu znajomych, bo byl glupim nerdem.. w kazdym razie wstal i otworzyl, myslac, ze to pewnie emru albo luckas albo sprzataczka, wiec zdziwil sie widzac floyda. zmierzyl go wzrokiem. - czesc - powiedzial i chwile sie mu przygladal, a potem go wpuscil. - milo, że wpadłeś..

- wiem - pokiwał głową. zamknął drzwi na klucz. był uprzedzony do tego, że ktos wpadał do pokoju, mieszkania czy cokolwiek w nieodopowiedniej chwili. więc kiedy przekręcił zamek, zdjął z siebie kurtkę, a potem podszedł do troya, wziął tak jego koszulkę w garści, no wiesz, popchnął go na ścianę, raczej niezbyt delikatnie, trochę huknęło, w związku z czym przewrócił oczami, co za czułość. a potem go pocałował.

pewnie poobijał sobie przez niego plecy i potem będzie płakał w nocy, bo będą go bolały. - jezu, floyd, nie rozwal mi ścian w pokoju... - mruknął, kiedy udało mu się od niego oderwać, a potem wsunął dłoń do jego kieszeni spodni na prawym pośladków, który lekko ścisnął i tez go pocałował, stwierdzając, że lubi, kiedy floyd go odwiedza.

- bardziej martwisz się o ściany niż o swoje plecy - roześmiał się prosto w jego usta trochę ochryple i przysunął się bliżej troya, także przypierał go teraz do tej ściany całym ciałem i było mu z tym dobrze. nawet już nie miał żadnych moralniaków, przyzwyczaił się do tego, że leciał na troya i doszedł do wniosku, że nic na ten tajemniczy pociąg do niego nie poradzi. - mam nadzieję, że ci w niczym nie przeszkadzam - mruknął i musnął jego dolną wargę.

- wyglądam, jakbyś mi przeszkadzał swoją obecnością, floyd? - spytał, a potem przsunął ustami pod jego prawym okiem, zeby uznac, ze woli jego usta niż oczy. poza tym bał się, ze przypadkiem wyssa mu gałkę oczną z oczodołu, co byłoby paskudne. więc znowu go pocałował, wsuwając jedną dłoń pod jego koszulkę na plecach, by sprawdzic, czy nie ma raka plecow.. nigdy nic nie wiadomo, rozne syfy mozna zlapac w takim zurychu..

- wyglądasz zajebiście - odparł bez większego zastanowienia i przeczesał jego włosy ręką, stawiając je do góry. a potem, niestety, odsunął się, bo uznał, że nie ma ochoty na seks, bo wtedy jeszcze troy będzie chciał czegoś od niego, a floydowi już przeszła ochota na przyjemności różne i takie dam. usiadł sobie na łóżku. - daj mi coś do picia, stary.

- wow. dzięki - stwierdził, czując, jak przez floyda jego ego rośnie do rozmiarów arbuza, podrapał się po policzku i chwilę patrzył na floyda, bo był nim zauroczony. na pewno floyd rzucił na niego jakis paskudny urok bo w rzeczywistości był stary i obleśny, ale troy tego nie zauważał. odchrząknął i sięgnął do swojej nocnej szafeczki, która robiła za lodówkę i barek. - masz na myśli coś mocniejszego, floyd?

- nie wiem. może być piwo, troy, o ile posiadacie tu taki specyfik. o jezu, wiesz, jeszcze nie odwiedziłem szkoły. zastanawiam się, czy znowu nie zrobić sobie roku przerwy. po co mi ta cała szkoła. ja pierodlę. juz nie muszę do niej chodzić, mam dziewiętnaście - oznajmił i położył się na wznak na łóżku. wpatrzył sie w sufit.

wyciągnął dwa piwa z szafki i podał jedno floydowi, uznając, że ze szklankami byłoby za dużo zabawy, bo musiałby je najpierw myc i w ogóle. pewnie na caly pokój mieli dwie szklanki, z których jedna zazwyczaj robiła za kubeczek do mycia zębów. usiadł obok floyda, a potem uznał, że glupio mu siedziec, kiedy on leży, więc tez się położył, chociaz to bylo male lozko, to nie wiem jak się zmieścil. - mówisz serio? mysle, ze jakbys teraz nie skonczyl szkoly, to juz nigdy by ci sie nie udalo jej skonczyc bo to zazwyczaj tak jest. chociaz co ja tam wiem, w zasadzie zanim ja ją skoncze pewnie zrobie sobie milion przerw i w koncu wczesniej umrę albo cos.. - stwierdzil, wzdychając.

- mogę cię zabić jak chcesz - zaproponował, ale to miał być jedynie niewinoo-brutalny żarcik ze strony floyda, który uwielbiał opowiadać kawały o martwych płodach typu co jest gorsze od pięciu martwych płodów na pięciu drzewach. i gorszył tym towarzystwo, ale miał to gdzieś. w każdym razie przesunął się na tym łóżku, żeby troy miał miejsce, a potem podniósł się na jednym łokciu i zaczął pić piwo, bo jakby robił to na leżąco, to pewnie cale by wylał na siebie.

przyglądał się floydowi pijącemu piwo i uznał, że robi to wyjątkowo seksownie. uznał, że kiedyś go poprosi, żeby nauczył go tak robić. - nie, póki co chyba nie chcę umierać - stwierdził, po dłuższym zastanowieniu i tez się podniósł, by napić się piwa. wypił pewnie pół jednocześnie, bo był strasznie spragniony. wyschnął od tego gorąca, które pałało od floyda.

hahahhahaha, nie mogę z tych twoich namiętnych postów xddd.
- no tak, jesteś jeszcze zbyt młody. ale potem sie zgłoś. możesz być moją pierwszą ofiarą zamierzonego morderstwa. zrobię to tak, byś nie cierpiał - zapalił się już do wizji zabicia troya niesamowicie. - chyba, ze wolisz krzesło elektryczne jak na przykład w zielonej mili. oglądałeś to? albo czytałeś? czy ty w ogóle czytasz jakieś książki? - zapytał i dopił piwo do końca, odstawił puszkę na podłogę i opadł z powrotem głową na materac.

- myślisz, że jestem jakiś upośledzony i nie potrafię czytać a oglądam w telewizji tylko mecze? dzięki, floyd - przewrócił oczyma i tez dopił swoje piwo,bo nie chciał pozostać w tyle za floydem. troy był ostatnio zafascynowany kulturą i nawet był w jakims muzeum, a potem obejrzał w telewizji pamiętnik księżniczki czy cos rownie męskiego. - i chyba nie chciałbym krzesła elektrycznego. wolałbym się powiesić albo coś, chociaz nie wiem, co jest mniej bolesne - zmarszczył czoło i chwilę się zastanawiał.

- eutanazja, troy. albo przedawkuj, wiesz, złoty strzał. to znaczy, nie zachęcam cię do niczego, bo raczej byłoby trochę głupio, jakbyś umarł albo powiesił się, bo chciałeś posłuchać mojej rady - roześmiał się i przewrócił na bok. położył w sumie niby takim niedbałym gestem dłoń na troya brzuchu, bo lubił ten brzuch. mogą razem chodzić na siłownię.

moga chodzić razem na siłownie, potem chodzić biegać, pływać, grać w tenisa jak w filmie toma forda kiedy colin firth tak się gapi na seksi facetów grających w tenisa, a potem zapisaliby się na jogę. - faktycznie byłoby głupio - pokiwał głową a potem uśmiechnął sie do floyda, kładąc się z powrotem obok niego, by pogładzić go po policzku. nie wiem czy ogolonym, czy nieogolonym, bo nie chce pisać za ciebie..

ogolonym, bo był dzisiaj odświeżony i pachniał ładnie.
- w zasadzie, troy - zaczął, bo jakoś mu się dzisiaj zebrało na czułości i wyznania, co nie tylko ja uważam za dziwne. floyd sam sie sobie nie mógł nadziwić, hihi. w każdym razie złapał go za nadgarstek tej dłoni, którą głaskał go po policzku i pocałował jej wnętrze, a potem z powrotem odłożył na swój policzek, chociaż, cholera, zastanawiał się,czy on się nie masturbował tą ręką, haha. - cholernie mi się podobasz. <3

powiem ci w sekrecie, ze nawet jesli tak, to troy mył ręce zawsze i miał fajne mydło. takie bananowe w piance jak jest w ikei. pewnie chodził do ikei myć ręce po prostu. przygryzł swoją dolną warge, przyglądając się mu, bo to był pewnie jego wymarzony widok, floyd leżący na jego łóżku. chciałby móc zawsze go doświadczać, budząc się i zasypiając. - rety, floyd. ty mi też się cholernie podobasz. a nawet bardziej niż cholernie. - probował znaleźć jakiś ładny epitet, ale miał mały mózg i nie potrafił.

- wow - mruknał bardzo inteligentnie i przysunął się bliżej, zeby pocałować go w sam środek ust. - czy twoi wspólokatorzy wracają dziś na noc? mam mały plan, żeby u ciebie zostać czy coś, ale głupio, jakby przyszli. będę musiał im wjebać i w ogóle - trudno się bylo czasem połapać, czy floyd mówił niektóre rzeczy na serio czy jednak nie!

- mogę zamknąć drzwi na klucz, oni jeszcze nie mają chyba dorobionych. ale dla bezpieczeństwa mogę zastawić drzwi krzesłem. chyba nie chciałbym, żebyś musiał im wpierdolić - uśmiechnął się, gładząc floyda po ramieniu, bo podniecały go jego mięśnie i pewnie te wszystkie tatuaże, które przez ubrania niekoniecznie były widoczne. ale i tak go podniecały.

wiec przyszli do niego do pokoju pouczyc sie matmy. w zasadzie clover bylo troche przykro przez te pieniadze na bilety do kina, wiec zaproponowala mu, ze moze mu oddac za swoj bilet, kiedy rozsiadala sie na jednym z lozek, bo nie mogla znalezc lepszego miejsca do siedzenia.

wybaczyl jej, bo mial duzo pieniedzy, bo okradal troya. usiadl obok niej i nawet trafila na jego lozko. lans! - chcesz cos do picia? - zapytal bo jednak nie usiadl tylko stal jeszcze..

a troy mial duzo pieniedzy bo okradal floyda. błędne koło, bo floyd na pewno okradał emru... w każdym razie clover chwilę się zastanawiała, aż w końcu załozyła nogę na nogę i pomachała tą nogą. - poproszę. wciąz macie tą śmieszną lodówkę pod łóżkiem? - spytała i aż zajrzała pod łóżko, ale zobaczyla tylko pajaka wiec zaraz wrocila do pozycji siedzacej.

emru nikt nie okradal bo chowal pieniadze w yy materacu czy gdzies tam jak w 'bidulu'. czytalam ostatnio to dobry lans. jezu jak ja kocham miedzynarodowa biblioteke. - nie, pozyczylem ja znajomemu i nie wiem co z nia - wzruszyl ramionami wyciagajac z szafy butelke wina i to nie taniego bo jak mowilam okradal troja.. - z wczoraj - powiedzial zeby sobie nie pomyslala ze tak sie przyszykowal na jej przyjscie, ok. ;/ nie wyciagnal szklanek bo a) nie mial b) tak fajniej a nawet bardziej KUL.. usiadl obok niej i wyciagnal korek zebami bo jak wiemy w drogich alko tak sie da [jasne].

skoro mowisz, ze tak sie da... - coś słaba wczoraj była impreza, skoro jeszcze wam zostało picie! - stwierdziła, ale tak tylko sobie gadała, odgarnęła wlosy za uszy i wzięła od niego butelkę, bo panie mają pierwszeństwo, i się napiła. miejmy nadzieje, ze to faktycznie nie bylo jakies tanie wytrawne wino, bo clover w zasadzie lubila tylko takie slodkie... najlepiej rozowe by pasowalo jej do policzkow, bo zazwyczaj rumienila sie od wina jak jakas urocza niemka wypasajaca owce.