- dlaczego? jakbyu dobrze poszło, całkiem upojna noc z nią. dziewczyny po alko to taka łatwizna - stwierdził i masował przez moment swoją skroń, nadal siedząc na łózku obok addison, którą zaplanował sobie w najbliższym czasie przelecieć, wyuglądała młodo i niewinnie.
- w ogóle nie wiedziałem, że ja i ona się znamy. ale spoko. takie malolaty zawsze się przysysają jak jakieś pijawy. o chryste, ale jestem głodny! - zauważył i jakoś tak nastąpiło nawet rozluźnienie atmosfery.

obudziła się i patrzyła na sufit, właściwie to sufit wirował ale nic nie mówiła. patrzyła tak przez dłuższy czas, a gdy zobaczyła floyda obok siebie zamknęła oczy żeby się nie zczaił, że się obudziła, bała się kolejnego pobicia, biedna!

w zasadzie nie był typem, ktory przelatuje nietrzeźwe dziewczyny, kiedy te są nieprzytomne. przynajmniej zazwyczaj. uśmiechnał się mimo to, bo czuł się calkiem nieźle. przynajmniej chwilowo, dopoki zapomniał o tym, że z jego kranu się lało i bolała go głowa. - daj spokój, addison nie jest żadną pijawą.. chyba. mam starą pizzę, jeśli masz ochotę. chyba, że chcesz, zebysmy zamowili cos lepszego - zaproponował, stając naprzeciwko niego i rozglądając się za swoim telefonem.

taki to floyd bywał dla swojej paczki ziomków, okay? westchnał ciężko.
- jak tam, addie? widzisz cos? - zamachał jej ręką przed twarzą. o jezu, tylko ją trzasnął w pół głowy, nic jej nie bylo powinno być, znaczy wiecie, po wódce to owszem i może jakiś siniak, ale bez oszołomień mózgu zbędnych. - zamów pizzę - powiedział do troya. - najlepiej dwie. ja mogę zjeść margeritę.

- widzę - powiedziała, helikopterek miała, jeszcze jej się zasnęło to przewalone obudzić się pod wpływem alkoholu, tak. na szczęście nie chciało jej się wymiotować, leżała spokojnie i postanowiła, że zaraz ucieknie od tego wariata floyda, nie chciała być znów pobita </3 nie jest pijawą, o nie!

- a jak się czujesz? bedziesz rzygać? - floyd w razie czego gotow był trzymać jej ładne blond włosy. miał dobre serce w głębi żeber, tylko po prostu nadgorliwie wymachiwał łapami i pokazywał, jaki to nie jest męski. pobiłby każdego, kto by go do tego sprowokował, naprawdę. uwielbiał się bić, bo wiedział, że potrafi. ogólnie nie miał żadnych zasad w zyciu. w miłości i na wojnie wszystko dozwolone.

pokiwal głową, rzucając okiem na addison, a potem zamówił dwie duże pizze, pewnie takie wielgachne, bo sądził, że floyd je bardzo dużo, potem usiadł na skrzypiącym stołku na trzech nogach. - zamówiłem. chcecie coś do picia? addison, chcesz coś przeciwbólowego? - spytał. przeciez mial cala walizke leków, wiec mógł jej dac jakis vicodin czy inne cudo, zeby zasnela i zeby snily sie jej jakies latajace stworki.

- nie będę - zdziwiona była, że nagle zrobił się taki miły. nie chciała nic od niego żadnej pomocy, wolałaby się sama wyrzygać i przytrzymać sobie włosy, nic trudnego! popatrzyła na troya - nic nie chcę, zaraz sama sobie wezmę u siebie w pokoju, zostawię was zaraz w spokoju - powiedziała skrzywiona z bólu pleców. była chudą istotką więc się nie dziwmy, że każde, nawet lekkie uderzenie, ją bolało.

- no to jak chcesz - we floydzie po prostu obudziło sie trochę wyrzutów sumienia. hej, zdenerwoł się tą sytuacją. nigdy nie całował się z facetem tak, żeby zostać nakryty. z kilkoma chłopcami się przespał i było mu bardzo miło, ale preferował dziewczyny, tylko jakoś tak dzisiaj na troya był napalony po prostu cholernie. rzuci sie na niego, oj, rzuci w swoim czasie. - super. pizza. addison, może chcesz pizzę jak przyjdzie? będziesz miała czym rzygać przynajmniej.

- nic nie chcę - powiedziała - czy mogłabym prosić o trochę wody? - zapytała i popatrzyła na troya, jego się tak nie bała jak floyda. floyd był jakiś nadpobudliwy, adhd, wszystko w jednym! spróbowała się podnieść, przez co przytrzymała się o ramię floyda, ale szybko puściła żeby znów wpieprzu nie dostać. tak chciała żeby już jej to wirowanie w głowie przeszło...

jezu sorry ale tak mi internet pada ze ja nie moge-.- - jasne, addison - westchnąl i wyciągnał butelke wody ze swojej magicznej szafki nocnej, podał jej butelke, by sobie ją ona wzięła w ramach prezentu. ale to takie oszukanstwo, bo do butelki dołączył numer konta, na ktory powinna przelac należność za wodę. ktora tak naprawde byla woda z kranu... dobry dramat, wiem.. przyjechala pizza, wiec troy ja odebral i kazal im jesc, a sam zniknal w lazience. i ja idę się kąpać z nadzieja, ze moj internet sie naprawi jak wroce.

no a floyd otworzył pizzę i jadł, pobrudził sobie ręce, ale dołączyli przynajmniej jakiś dobry sosik, więc sobie nim polał pizzę i w ogole, był hiper szczęśliwy. obawiał się, że troy mu stawia, no cóż.
- na pewno nie chcesz? - zapytał i spojrzał na addison. - możesz sobie wziać kawałek. sorry za to, że waliłem tobą o ścianę. tak wyszło, mała - uśmiechnął się luzacko.

- nie chcę - popatrzyła na niego z wyrzutem - tak wyszło? pobiłeś mnie, boże, już dawno powinnam stąd uciec ale nie mam siły - powiedziała i znów jej oczy napełniły się łzami bo może za dużo powiedziała, to smutne prawda... - przepraszam w ogóle za to, że tak wyskoczyłam z tym no wiesz... - chodziło jej, że jest gejem, ale nim nie jest xd - ale no to był szok, boże - zgarbiła się i patrzyła na swoje chude kolanka.

popatrzył się, czy troy nie dzie, nie chciał ,zeby ktosgo zobaczył w wersji "czuly opiekun" wolał być dla wszystkich "chodzacą masakrą-skurwielem".
- no dobrze, już dobrze - pokiwał głową i ogarnął ją ramieniem, chociaż miał troche brudne ręce, ale szybko zlikwidował ten problem, wycierając trochę keczupu w jej bluzkę na plecach. - nie chciałem, żeby tak wyszło - wiedział, że dobrze chciał, ale ona nie musi o tym wiedzieć też.

pokiwała głową ze zrozumieniem, nie wiedziała, że floyd kłamie w żywe oczy, cóż... i tacy się zdarzają. addie też kłamała i to nie raz, a że jakoś dziwnie grzeczna się zrobiła to jej problem. popatrzyła na niego, był naprawdę przystojny, seksowny, pociągający, ale strasznie się go bała i bała się też tego, że jest homoseksualistą. już wolałaby żeby był bi! może jej kiedyś wyzna jakiej orientacji właściwie jest, jak i sam się dowie.

nie był homoseksualistą. właśnie!
- nie jestem gejem, ty głupia - pokręcił głową i bawił się kosmykami jej włosów. zastanawiał się czy troy bardzo by się wkurzył, gdyby tak zobaczył, że floyd właśnie przelatuje addison na jego łóżku czy coś. zastanawiał się przez moment, kogo woli, troya czy addison, wybierał troya, bo na niego miał od dłuższego czasu już chęć. ciekawe. - po prostu tak wyszło, okay? nie całowałaś się nigdy z dziewczyną, addie?

pokręciła głową - nigdy - biedna, bała się cokolwiek zrobić, zabrać jego dłonie z jej włosów... ale mógłby ją uderzyć! popatrzyła na niego, później na okno, oddychała głęboko. uznała, że powinna stąd szybko zwiać - ja może pójdę już, co? - zapytała go tak jakby prosiła o pozwolenie, lollllllllllll.

trochę go to rozwaliło i pomyślał, że trzeba bedzie kiedyś naprawić swoje stosunki z addison. o tak. dosłownie.
- okay. odprowadzić cie? dasz sobie radę? nie chcę, żebyś przeze mnie umarła na korytarzu albo samotnie w windzie na półpiętrze - powiedział i zabrał od niej ręce, w zasadzie wstał i przeszedł się po tej mokrej, pływającej podłodze.

wrócił w końcu. nie wiem, co on robil w tej łazience, ale udawajmy, że naprawiał klan i był przez to trochę brudniejszy, niż wczesniej, ale przy okazji jeszcze ładniej sie usmiechał. - hej, mam nadzieję, że zostawiliście dla mnie trochę pizzy! - powiedział jakże radośnie i usiadl obok nich, zastanawiając się, czy floyd już przeleciał addison. jeśli tak, to troy będzie musiał przenieść się na inne łóżko...

- nie! - powiedziała to szybko. wstała chwiejąc się - to ja pójdę - zaczęła szybko iść przez co wyglebała się na tej mokrej podłodze - jezuuuuuuuu! - zajęczała xd - boże, co się ze mną dzieje - pokręciła głową i próbowała wstać. biedna, nie dość, że zakrwawiona to jeszcze cała mokra od głupiego kraniska! - troy w końcu! - powiedziała z ulgą, ugryzła się w język przy tym, ups.

- nie, ale addison mówi, że się zbiera - powiedział i zdjał skarpetki, otworzył okno i położył je na parapecie, żeby wyschły, potem zamknął okno i też poszedł do łazienki, żeby się odlać. zapomniał o pizzy. jak już wrócił, to zaczął ją dokańczać i zrobił to w szybkim tempie. udał, ze nie usłyszał tego ostatniego o addison, dźwignął ją z podłogi i położył na pustym łóżku jakimś.

- dobra już idę na pewno - wstała i powoli przeszła po podłodze - to pa - pomachała im i wyszła z pokoju. zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie. odetchnęła z ulgą. nikt nie ma pojęcia co działo się w sto jedynce poza nią, troyem i tym całym floydem. zapłakana zbiegła do swojego pokoju, OHHHHHHHHHHHHHHHHhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh

- hmmmm - zmarszczył czoło, przyglądając się addison. - chyba jednak nigdzie nie idziesz. rozchlapałaś wode z podłogi na ściany - westchnął i pokręcił głowa z dezaprobatą, bo kto to widzial, on ją czestuje pizza i wódka, prawie chlebem z solą, a ona jak mu się odpłaca. złapał ze dwa kawałki pizzy jednoczesnie, bo był strasznie wygłodniały.

- najwyraźniej jednak wiedziała swoje, troy - odparł. hej, teraz jak floyd wyluzował, to był całkiem innym facetem, no nie? nie łypał tak strasznie i w ogóle, poza tym wiedział, że zostaje na noc u troya, wiec to zupełnie inna bajka, nawet, jeśli chyba wolałby spać w osobnym łóżku, bo po co się pocić pod jedną kołdrą? akurat tego nie chciał. w każdym razie usiadł sobie obok troya dosyć blisko i podpierdolił mu kawałek jego pizzy.

okej ja lece bo nie moge z takim internetem grac wiec pewnie poszli spac czy cos-.-